Kossak Zofia-Krzyzowcy tom III, Zofia Kossak-Szczucka, Kossak Zofia

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Zofia Kossak
Krzyżowcy
Tom 3 – Wieża Trzech Sióstr
Tom 4 – Jerozolima wyzwolona
PAX
(ji14)
Spis rozdziałów
TOM 3 — WIEŻA TRZECH SIÓSTR
Rozdział I — W którym jest o srogim boju dobrych rycerzy krzyżowych z
niewiernymi,
stoczonym
w dolinie zwanej Dorylea 3
Rozdział II — W którym jest o śmierci dobrego rycerza i o sądzie nad niepoczciwymi białkami 28
Rozdział III — Na krawędzi świata żywych 46
Rozdział IV — W którym okazuje się, że Godfryd jest winien wszystkiemu 59
Rozdział V — Przyjechała 73
Rozdział VI — Widziany wzrokiem kronikarza 80
Rozdział VII — W którym w dziwaczny sposób spełniają się dawne marzenia 82
Rozdział VIII — Płacący za dobre złem 95
Rozdział IX — W którym powraca dobry rycerz Galdemare 102
Rozdział X — Gród nimfy pogańskiej Dafne i świętego Piotra Apostoła 112
Rozdział XI — Kto dostał mata? 118
Rozdział XII — W którym Imbram przerwał orkę 124
Rozdział XIII — Femina instrumentum diaboli 133
Rozdział XIV — W którym dobrzy rycerze śląscy spotykają nieoczekiwanie swojaka 142
Rozdział XV — W którym rodzi się legenda 151
Rozdział XVI — W Wieży Trzech Sióstr 168
Rozdział XVII — Człowiek rozumny 183
TOM 4 — JEROZOLIMA WYZWOLONA
Rozdział I — Posłowanie Piotra Eremity 192
Rozdział II — Objawienie 202
Rozdział III — Alleluja! 218
Rozdział IV — Marność człowiecza 229
Rozdział V — W którym Bóg widomie wkracza w ludzkie sprawy 239
Rozdział VI — A życie idzie dalej... 247
Rozdział VII — W którym vox populi jest iście vox Dei 259
Rozdział VIII — Żywi i umarli 273
Rozdział IX — Jeruzalem!... Jeruzalem!... 286
Rozdział X — W którym król piratów Guynemer składa największą ofiarę 306
Rozdział XI — Stało się... 317
Rozdział XII — W którym utrwala się władza 336
Rozdział XIII — Strażnik Grobu Świętego 348
Rozdział XIV — Ślady Boga 360
Rozdział XV — Gdy powrócił... 364
Rozdział XVI — Zakończenie 376
- 2 -
 Tom trzeci
Wieża Trzech Sióstr
Rozdział pierwszy
W którym jest o srogim boju dobrych
rycerzy krzyżowych z niewiernymi,
stoczonym w dolinie zwanej Dorylea
Rzeka Sakara nie szumi jak rzeki ojczyste. Skąpą wodę sunie ostrożnie po mule. W
powietrzu ostry nocny chłód ziębiący niemile kości. W tych krajach nie masz ciepłych, wonnych
nocy, jako w ojczyźnie bywa. W dzień upał, tamujący żarem dech, w nocy dokuczliwe zimno.
Między tymi dwoma nie ma przejścia ani miary. Na ustach trwa słony posmak jak nad morzem,
ale bez wilgoci morza, a zapadający nagle wraz z nastaniem nocy chłód nie rzeźwi i nie raduje.
W niewielkim swym namiocie biskup Ademar siedział nieruchomo. Sen go odleciał od
natłoku myśli. O krok przed nim, wsparty o płótno ściany stał krzyż, i dowódca świętej wyprawy
wpatrywał się w znak zbawienia z takim natężeniem, że otaczająca rzeczywistość ginęła mu z
oczu.
Vis fugere Deum, fuge ad Deum
— mówił święty Augustyn. Strwożony ciążącą na nim
odpowiedzialnością, biskup chronił się w cień krzyża. Na rozstaju dróg pustynnych, zagubionych
w daleczyźnie, czepiał się jego ramion jako jedynej ostoi. Zawisnąwszy na nich duszą, sercem i
umysłem, topił się, jak wosk na świecy, w strzelistej modlitwie. Wzdychał niewymownie ciężkim
wzdychaniem, żebrząc Parakleta o łaskę Ducha Świętego, który by mu wskazał właściwą ścieżkę
na pustyni i właściwe słowa, mogące trafić do serc. Rozmyślał nad dziejami ostatnich dwu lat, z
obezwładniającym smutkiem stwierdzając, że święta, krzyżowa wyprawa nie była, jak dotąd,
świętą by w najmniejszym stopniu. Wydało się niegdyś genialnemu szaleńcowi Urbanowi, że
można ludzkość oderwać od samej siebie, odmienić i porwać wzwyż. W miejsce trzech
zasadniczych namiętności-żywiołów, rządzących stadem ludzkim: głodu, chuci, żądzy władzy,
narzucić siłę potężniejszą, głębszą, zdolną przeobrazić i zbawić świat: siłę p o ż ą d a n i a
B o g a ... Tak się Urbanowi zdawało. Były chwile, w których on, Ademar, przeuczony wątpiciel,
- 3 -
wierzył w to również. Podzielił olbrzymie zamysły przyjaciela. Dał się unieść wielkiej fali, która
zdawała się odmieniać serca. Lecz fala opadała zaledwie wzniesiona i cóż się działo teraz z nim,
Ademarem, cóż się działo z niezliczoną rzeszą obozującą wokół, oderwaną od swoich korzeni,
rzuconą w nieznany świat?! Dokąd szli? Gdzie święty zapał, który wieść powinien? Gdzie
szczęśliwa radość pielgrzymów zdążających ku zbawieniu? Gdzie owo upragnione pożądanie
Boga mające świat przeobrazić? Czy każdy z idących nie był zajęty wyłącznie samym sobą i
bezpodzielnie poddany panowaniu tamtych trzech potęg wieczystych: głodu, chuci, żądzy
władzy?! Czy każdy pojedynczy lub zbiorowy postępek nie wypływał z jednej z nich?
...Więc dokąd idziemy i po co?
...Kto nas wiedzie?
Podniósł udręczone oczy i napotkał krzyż. Krzyż! Jedyna ostoja, opieka, otucha!...
Cokolwiek by się działo, poszli jednakże dla Krzyża, nieśli Krzyż, zwali się krzyżowcami, i
Krzyż nie mógł się ich zaprzeć. Dla tej jedynej przyczyny, że Krzyż jaśniał na początku i na
końcu ich drogi. Bóg musiał okazać miłosierdzie pomimo grzechów krzyżowców. O święty
Znaku Zbawienia, Znaku Miłosierdzia i Łaski!
Przeżegnał się żarliwie raz, drugi i trzeci. Ze wzruszeniem poczuł, jako z tego prostego
ruchu, co każdemu chrześcijaninowi jest przyrodzony i nieomal bezwiedny, spływa na udręczoną
duszę ukojenie. Jak gdyby w czcigodnym ruchu tkwiła potężna magia, mająca zdolność łączenia
człowieka z tajemnymi źródłami Mocy i Opieki. Na jedno mgnienie słabość człowiecza mogła
czerpać z nich skrzepienie, mogła się wzmóc i zasilić. Przeżegnał się znów po trzykroć, powoli
teraz, z namysłem, doszukując się przyczyny cudu, niezawodnej symboliki, mającej własność
zaklęcia.
...Oto pobożnie złożone palce dotykają czoła znacząc tym dostojeństwo Pana, który mieszka
na wysokościach...
Gloria in excelsis, gloria!...
Pobożnie złożone palce znaczą zarazem, że słowo
było M y ś l ą Ojca, co patrząc w samego siebie, wyłonił i wyraził Istotę swoją, wieczystą,
nieodgadnioną, niezniszczalną i wszechmocną...
Z wyżyny czoła, dziedziny Myśli Boskiej, dłoń kieruje się niżej serca, w dołek podpierśny,
gdzie niewiasta czuje pierwsze ruchy swego dziecka. To oznacza zejście Słowa z wyżyny
niebieskiej i wcielenie w rodzaj ludzki...
Teraz szeroki ruch od lewej do prawej, od Wschodu do Zachodu... Od Wschodu bowiem do
Zachodu wielkie jest Imię Jego, Imię, przed którym rozstępują się morskie głębiny. Duch
- 4 -
twórczy, Gołębica święta przeszywa świat na kształt błyskawicy, przejmuje serca, wypełnia je i
nasyca... Duch Święty, najmniej znane oblicze Boga, najmniej przez ludzkość poszukiwane, a
przecie równie niezbędne jak Wszechmoc, równie jak Miłość życiodajne...
...In Nomine Patris, et Filii, et Spiritus Sancti...
Dłoń ludzka znaczy krzyż święty, wielbiąc Trójcę Przenajświętszą, a przyroda, świat cały,
stworzenie wszelkie odpowiada:
Amen.
Niech się stanie.
O święty Znaku Krzyża, puklerzu mocny, zaszczycie bezpieczny! Święty Dionizy
Areopagita widział cię napełniającym cały świat na wieki przed Odkupieniem. To, że Chrystus
poniósł Mękę Krzyża, a nie inną, było koniecznością przygotowaną od stworzenia świata.
Czworogranny kształt dwu osi, przecinających się w środku, uderza oczy, gdzie spojrzeć. Ptak
lecący rysuje na niebie skrzydłami swoimi krzyż. Krzyż tworzą promienie miesiąca i gwiazd
śledzone zmrużonym okiem. Obraz krzyża czynią: człowiek płynący, maszt przecięty reją,
rękojeść sochy i miecza... Poganin Plato pisał o czterech stronach świata, czterech punktach
kardynalnych horyzontu: Potęga Boga rozłożyła się w krzyż ponad ziemią...
Wszędzie krzyż! Wszędzie jego podobieństwo! Człowiek modlący się składa ręce w krzyż
lub rozciągając ramiona czyni krzyż z samego siebie. Nakazuje to bezwiedny tajemny instynkt
modlitwy, tak przemożny, że pogański posąg
Pietas Publica
, stojący w Rzymie na Forum, miał
również ręce rozłożone w krzyż... Na krzyż przełożył dłonie patriarcha Jakub, błogosławiąc
swych synów przed śmiercią... Krzyż z rozpostartych ramion uczynił Mojżesz, modląc się na
górze o zwycięstwo nad Amalekitami... Mdlejące ramiona starego człowieka podtrzymywali Hur i
Aaron, bacząc, by K r z y ż nie przestał ani chwili czuwać ponad walczącymi... O d
p o c z ą t k u ś w i a t a K r z y ż j e s t r o z s t a j e m , n a k t ó r y m m i j a j ą s i ę
ż y c i e i ś m i e r ć — p r z e t o o w o c e m J e g o Z m a r t w y c h w s t a n i e .
Tak pisze święty Dionizy Areopagita, najlepszy patron dobrego miasta Paryża, i biskup
poczuł się skrzepiony samym wspomnieniem tych słów. Iście, zawierały one prawdziwą treść
zagadnienia. Ponad światem i wszechświatem, ponad ziemią i gwiazdami, nad wszystkim, co żyje
i umiera, rodzi się i znika, władanie sprawuje Krzyż.
Krzyż, widomy znak Boga Przedwiecznego.
Więc cóż może grozić człowiekowi uzbrojonemu w ten znak?
- 5 -
[ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • motyleq.opx.pl