Kagawa Julie - Talon(1),

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
//-->Julie KagawaTalonTłumaczenie:Hanna HessenmüllerDla Laury i Tashy, które razem ze mną marzyły o smokach.W jedności siła!CZĘŚĆ IOBSERWUJ. PRZYSWÓJ. ZINTEGRUJ SIĘEMBER– Ember, kiedy umarli wasi rodzice? I dlaczego?Och nie! Znowu to samo! Stłumiłam jęk i oderwałam wzrok od tego, co jaśniało za przy-ciemnioną szybą samochodu, czyli skąpanego w blasku słońca miasta Crescent Beach. W czarnymsedanie było chłodno, powietrze stęchłe, niestety kierowca włączył blokadę, w związku z czymo opuszczeniu szyby nie było mowy. W tym samochodzie byliśmy uziemieni od kilku godzin i niemogłam się doczekać, kiedy wreszcie wypuszczą mnie z tego więzienia na czterech kółkach i znaj-dę się na pełnym słońcu. Bo widoki za szybą były wyjątkowo pociągające. Po obu stronach drogirówniutkie szeregi palm, za palmami chodnik, za chodnikiem śliczne wille na przemian z budkamiz poszarzałego od słońca drewna, w których sprzedawano coś do przegryzienia, T-shirty, wosk dodesek surfingowych i wiele innych rzeczy. A po jednej stronie ulicy, za tymi willami i budkami, wi-dać było pas połyskliwego jaśniutkiego piasku, za którym migotał na turkusowo, jak gigantycznydrogocenny kamień, sam Pacyfik! Migotał i kusił spienionymi falami i niezliczoną liczbą plażowi-czów pluskających się beztrosko w połyskującej wodzie.– Ember? Czy ty mnie słuchasz? Odpowiedz, proszę, na pytanie.Westchnęłam i wpierając się mocniej plecami w chłodną skórę oparcia fotela, wyrecytowa-łam:– Joseph i Kate Hillowie zginęli w wypadku samochodowym, kiedy miałam siedem lat.W lusterku wstecznym widziałam i kierowcę, i pana Ramseya. Kierowca zerkał na mnie,z tym że wcale nie z ciekawością, tylko obojętnie, natomiast siedzący obok niego pan Ramsey kil-kakrotnie pokiwał ciemną głową.– Dobrze. Mów dalej.Pasy bezpieczeństwa nieco jednak cisnęły, dlatego najpierw usiadłam trochę inaczej, poczym kontynuowałam gładko, bez zająknięcia:– Tamtego dnia wybrali się na broadwayowski musical „West Side Story”. Kiedy wracali dodomu, najechał na nich pijany kierowca. Zginęli oboje. Mój brat i ja przeprowadziliśmy się wtedydo dziadków. Mieszkaliśmy tam, aż dziadek Bill rozchorował się bardzo poważnie. Na raka płuc,w związku z czym dziadkowie nie mogą się już nami opiekować. Dlatego przyjechaliśmy tutaj, docioci i wujka.Powiedziałam, co należało, i znów wlepiłam oczy w okno zafascynowana tym, co dane mibyło zobaczyć, a mianowicie dwie istoty rodzaju ludzkiego na deskach surfingowych, ślizgające siępo falach. Rewelacja! Czegoś takiego nigdy dotąd nie robiłam, bo i gdzie? Po tym piachu na pusty-ni?! Niemożliwe. A to, co widziałam, wyglądało bardzo zachęcająco. Naprawdę bardzo, niemniejna pewno nie dawało tyle samo radości co latanie. Oczywiście, że nie, bo nie ma nic wspanialszegoniż przebywanie tam, w górze, kiedy unoszą cię prądy powietrzne, kiedy wiatr owiewa ci twarz,kiedy czujesz ten wiatr pod skrzydłami… Tak właśnie jest, a ja niestety to lato miałam spędzić tylkoi wyłącznie na ziemi. I stąd refleksja. Ludzie, ograniczeni do stąpania do ziemi, mają szczęście, bonie wiedzą, co tracą. A ja niestety wiedziałam aż za dobrze.– W porządku – oznajmił pan Ramsey i zajął się mym bratem bliźniakiem. – Dante, jaki jestprawdziwy cel waszego pobytu w Crescent Beach?Dante od razu, choć nieśpiesznie, zdjął słuchawki i wyłączył iPhone’a gotowy już do udzie-lenia odpowiedzi, bo nigdy nie tracił kontaktu z rzeczywistością. Kiedy słuchał muzyki czy oglądałtelewizję, zawsze doskonale wiedział, co dzieje się dookoła. Ja nie. Jak już odpłynęłam, to na całe-go. Nieraz zdarzyło mi się oberwać od nauczyciela po głowie, bo po prostu nie słuchałam.– Obserwować i przystosować się – odparł Dante jak zwykle bardzo chłodno. – Nauczyć sięobcować z ludźmi, przejąć ich wzorce zachowań i dostosować się do struktury społecznej. Zrobić [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • motyleq.opx.pl