Kenner Julie - Trylogia Stark International 03 - Nie Opuszczasz Mnie, Książki

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
//-->KorektaAgnieszka DejaAgnieszka CieślakZdjęcie na okładce© Riyueren/iStock/ThinkstockTytuł oryginałuUnder My SkinCopyright © 2015 by Julie KennerAll rights reserved.This translation is published by arrangement with Bantam Books,an imprint of Random House, a division of Penguin Random House LLC.Wszelkie prawa zastrzeżone.Żadna część tej publikacji nie może być reprodukowanaani przekazywana w jakiejkolwiek formie zapisubez zgody właściciela praw autorskich.For the Polish editionCopyright © 2016 by Wydawnictwo Amber Sp. z o.o.ISBN 978-83-241-5999-4Warszawa 2016. Wydanie IWydawnictwo AMBER Sp. z o.o.02-954 Warszawa, ul. Królowej Marysieńki 58tel. 620 40 13, 620 81 62www.wydawnictwoamber.plKonwersja do wydania elektronicznegoP.U. OPCJAjuras@evbox.plRozdział 1Jest jakiś spokój w tych chwilach pomiędzy snem a przebudzeniem. Miękkie minuty wydają sięrozciągać w godziny, ciepło i łagodnie, jak dar od przyjaznego wszechświata.Teraz już czuję się bezpiecznie w tej krainie snu. Jest mi dobrze. I chciałabym tu zostać, w kojącychobjęciach jego silnych ramion.Ale sny mogą często zmieniać się w koszmary i, gdy tak płynę przez tunel półrealnych rojeń, czuję, jakgdzieś od tyłu sięągają po mnie zimne macki strachu. Krew zaczyna mi pulsować w żyłach, a oddech stajesię coraz płytszy. Odwracam się do niego, szukam jego dotyku, ale go nie znajduję. Siadam więcgwałtownie na łóżku, lepka i wilgotna od potu. Serce wali mi tak mocno, jakby zaraz miało rozsadzićżebra.Jackson.Nie śpię już. Jestem sama. Do mojej zamroczonej świadomości dociera jedynie wrażenie panicznegolęku. Boję się, ale nie pamiętam dlaczego.Po chwili jednak wszystko powraca. Odzyskuję przytomność, a wraz z nią zalewa mnie falawspomnień, przez które najchętniej znów pogrążyłabym się w niebycie. Bo żaden koszmar, jaki mógłbyzrodzić mi się w głowie, nie będzie gorszy od tej nieubłaganej rzeczywistości, która mnie otacza.Rzeczywistości, w której mój świat z hukiem rozpada się na kawałki.Rzeczywistości, w której mężczyzna, którego kocham ponad wszystko, podejrzany jest o morderstwo.Z ciężkim westchnieniem przykładam dłonie do twarzy. Mgliste pozostałości snu pierzchają istopniowo wyostrza mi się pamięć. Zanim wysunął się cicho z naszej intymnej bliskości w chłódporanka, musnął mi policzek ustami. Cudownie było wtedy zatonąć w poduszkach przesiąkniętychzapachem i ciepłem jego ciała.Teraz żałuję, że nie wstałam razem z nim, bo przez to budzę się sama. Kiedy jestem sama, ogarnia mniepanika.Kiedy jestem sama, wiem, że go stracę.Kiedy jestem sama, zaczynam się bać.I akurat gdy ta myśl zaczyna niebezpiecznie przybierać na sile, moja samotność pęka, bo drzwi sypialniotwierają się z impetem i do środka wpada ciemnowłosy i błękitnooki promień słońca, który gramoli sięna łóżko i zaczyna podskakiwać tak radośnie i energicznie, że śmieję się mimo woli.– Sylvie! Sylvie! Ja i wujek Jackson zrobiliśmy tosty!– Tosty? Naprawdę? – Staram się brzmieć dziarsko i wesoło, chociaż lęk oblepia mnie jak pajęczyna.Przytulam Ronnie na powitanie, ale niemal natychmiast o niej zapominam, bo moją uwagę całkowicieprzyciąga stojący w drzwiach mężczyzna.Stoi swobodnie w progu, z rozwichrzonymi od snu włosami i dwudniowym zarostem na twarzy,trzymając przed sobą drewnianą tacę. Ma na sobie jasnoszary T-shirt i flanelowe spodnie od piżamy.Ponad wszelką wątpliwość jest mężczyzną, który dopiero wstał z łóżka. Mężczyzną, którego w tymmomencie zaprząta jedynie śniadanie i urywki porannych wiadomości wypełniających gazetę, którązatknął sobie pod pachą.Ale jest przecież czymś znacznie więcej. Jest moją siłą i czułością, podporą i ucieczką. Jestmężczyzną, który zabarwił moje dni i rozświetlił noce.Jackson Steele. Mężczyzna, którego kocham. Mężczyzna, którego kiedyś próbowałam w swej głupociezostawić. Mężczyzna, który mnie złapał, a potem przepędził moje demony i tym samym zdobył mojeserce.To właśnie te demony doprowadziły nas tu, gdzie dzisiaj jesteśmy.Ponieważ Robert Cabot Reed był jednym z nich. A teraz on nie żyje. Ktoś włamał się do jego domu wBeverly Hills i roztrzaskał mu głowę figurką z kości słoniowej.I nie mogę pozbyć się obawy, że tym kimś był Jackson i że wkrótce będzie musiał ponieśćkonsekwencje.Przyjechaliśmy do Santa Fe wczoraj późnym popołudniem, radośni i podekscytowani. Jackson miałzamiar spędzić weekend z Ronnie, a potem w poniedziałek ustalić w sądzie termin posiedzenia wsprawie jego wniosku o formalne uznanie ojcostwa i przyznanie mu praw rodzicielskich nad Ronnie. Alecały plan wziął w łeb, kiedy po wylądowaniu wpadliśmy na tutejszych funkcjonariuszy policji, którzypoinformowali nas, że Jackson wzywany jest przez policję Beverly Hills na przesłuchanie w sprawiezabójstwa Reeda.Więc zamiast radosnego spotkania i beztroskiego popołudnia z rodziną, zaczęła się bieganina,wydzwanianie z Nowego Meksyku do Kalifornii i z powrotem, przekrzykiwania prawników idogadywanie warunków.W końcu stanęło na tym, że Jackson może zostać w Santa Fe przez weekend pod warunkiem, że zaraz wponiedziałek rano zgłosi się na komisariat w Beverly Hills. Wprawdzie mógł wytargować sobie więcejczasu, bo bez nakazu aresztowania śledczy nie mają żadnej siły przebicia, ale jego obrońca słusznie mu toodradził. Takie uniki nie zjednają mu później przychylności ani ze strony policji, ani opinii publicznej. Adopóki nie wiemy, jakie są oficjalne zarzuty, faktem jest, że motywu do zabicia Reeda mu nie brakowało.Motyw.To słowo wydaje się zbyt eleganckie w odniesieniu do Reeda, który był niczym więcej jak nikczemnągnidą.Nie dość, że wykorzystywał mnie i molestował, gdy byłam nastolatką, to ostatnio zagroził, żeopublikuje niektóre z tamtych obleśnych zdjęć, jeżeli nie przekonam Jacksona, żeby przestał blokowaćprodukcję filmu, na którym Reedowi bardzo zależało. Filmu, przez który wyszłyby na jaw różne kłamstwai tajemnice, i który rzuciłby Ronnie – małe, niewinne dziecko – w sam środek gigantycznego, brudnego,publicznego skandalu.Czy Jackson chciał zablokować film? O, tak.Czy chciał uchronić mnie przed koszmarem, na jaki naraziłaby mnie publikacja tych zdjęć wInternecie? Bez wątpienia. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • motyleq.opx.pl