Karen Young - Obietnica, Harlequin Super Romance
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
KARENYOUNG
OBIETNICA
PROLOG
Savannah, Georgia
-
1994
r.
Ogród róŜany był jednym z jej ulubionych miejsc.
O tej porze roku panowało tam istne szaleństwo barw. Było ciepło, powietrze wypełniał silny aromat kwiatów.
Kathleen zatrzymała się przy zegarze słonecznym i stała nieruchomo, przyglądając się swym ukochanym
róŜom. Chłonęła ich piękno i spokój panujący w ogrodzie. To było jej sanktuarium. Jeśli w ogóle miała jakieś
hobby, była nim hodowla róŜ. Z przyjemnością wybierała odmiany, sadziła je, nawoziła, czekała, aŜ wyrosną i
rozkwitną. Czuła wtedy cudowną harmonię panującą w naturze.
Teraz, z lekkim uśmiechem na ustach, przyglądała się waŜce, która usiadła na tarczy zegara. Przypomniała
sobie dzień, w którym w jej ogrodzie pojawił się ten zegar. To miał· być dar czasu - czasu, jaki mieli
przed sobą. Minęło juŜ ponad sześćdziesiąt lat. Wyciągnęła rękę i delikatnie musnęła rzeźbiony brąz.
Odniosła wraŜenie, Ŝe spośród mgły wyłoniła się nagle inna dłoń, męska i silna, tak dobrze jej znana i
jakŜe droga. Wydawało się, Ŝe czuje dotknięcie palców Patricka.
CzyŜ to nie dziwny zbieg okoliczności, Ŝe jej wnuczka Shannon niedawno znalazła dziennik,
który Kathleen uznała za bezpowrotnie zagubiony? Od tego dziennika zaczęła się historia jej
pechowej miłości. Kathleen wyciągnęła starą fotografię koloru sepii, na której widać było jej ojca w
sutannie. Pod spodem było jeszcze jedno zdjęcie. Poczuła, Ŝe zaczyna brakować jej tchu.
Patrick O'Connor, męŜczyzna, którego kochała. To zdjęcie zostało zrobione w dniu, gdy
opuszczał Kilkenny w Irlandii, Ŝeby szukać szczęścia w Ameryce.
Tej nocy Kathleen widziała w swej sennej wizji zapowiedź jakiejś katastrofy, ale Patrickowi nic
nie groziło. Patrick, człowiek, który miał oczy koloru jasnego nieba, pełne niebiańskiego ognia
Kathleen wystarczyło jedynie przymknąć powieki, Ŝeby znów go zobaczyć takim, jakim był wtedy, i
przypomnieć sobie ich ostatnią, brzemienną w skutki noc w Irlandii.
Patrząc na zdjęcie ukochanego męŜczyzny, Kathleen dała się ponieść marzeniom.
- Byłeś kimś wyjątkowym - rzekła półgłosem. Wystarczy, Ŝe zamknę oczy, a znów cię widzę -
Ameryka! Wreszcie zaoszczędziłeś dość pieniędzy, Ŝeby zapłacić za bilet! Och, Patrick .
- Tak, kochanie. - Patrick połoŜył jej palec na ustach. - Jedziemy do Ameryki - oznajmił i błysnął
zębami w szerokim uśmiechu. - Mówiąc ściśle, do Nowego Jorku, gdzie moŜliwości są
nieograniczone. Znajdę pracę, i to dobrą! - W głosie Patricka zabrzmiała gorzka nutka. - Tam,
gdzie zapłaty wystarczy na więcej niŜ nędzny obiad i gdzie traktują człowieka z szacunkiem. Tam
jest przyszłość, tam w nagrodę za pracę moŜna osiągnąć rzeczy, o jakich nigdy nie śmieliśmy
marzyć. Wtedy poślę po ciebie,
mavourneen.
Weźmiemy ślub i nikt nie będzie się mógł temu
sprzeciwić.
- Jak długo to potrwa, Patricku? - spytała, ocierając policzkiem o jego dłoń. Gdy wyobraziła sobie
wspólną przyszłość, w jej zielonych oczach zapaliły się ogniki. - Wydaje mi się, Ŝe czekamy juŜ
wieczność.
- Tyle ile będzie konieczne, i ani dnia dłuŜej, kochanie. - Patrick przyciągnął ją do siebie i
pocałował w skroń. - Mam zamiar kupić ci bilet za swoją pierwszą pensję. Potem poszukam
jakiegoś mieszkania. Będziemy mieli swój kąt.
- Och, to będzie wspaniałe, prawda?
- Tak. Bóg wie, Ŝe byliśmy cierpliwi - odrzekł, przytulając ją mocniej. - Chciałabym ...
- Ja teŜ, kochanie. - Patrick ujął w dłonie jej twarz i mocno, niemal rozpaczliwie pocałował.
- Będę za tobą tęskniła - szepnęła. Czuła, Ŝe drŜy
i
Ŝe uginają się pod nią nogi. - Patricku
- Mam coś dla ciebie - powiedział, kładąc jej palec na ustach. Drugą ręką sięgnął do kieszeni
koszuli.
- Och, Patricku! - Kathleen z radością wyciągnęła rękę, oczy miała pełne łez. Patrick wsunął jej
na palec złotą obrączkę, podniósł dłoń dziewczyny i ucałował. - Wkładając ci tę obrączkę, biorę
sobie ciebie za Ŝonę·
Kathleen odniosła wraŜenie, Ŝe jej serce pęknie z nadmiaru emocji, toteŜ skinęła jedynie głową.
Wiedziała, Ŝe jeśli spróbuje coś powiedzieć, z pewnością wybuchnie płaczem.
- Czy będziesz ją nosiła, dopóki nie będziemy znów razem,
mavourneen?
- Tak - szepnęła. - KaŜdego dnia i w kaŜdej sekundzie. ZałoŜę ją na wstąŜkę i będę nosiła na
sercu.
- Chciałbym, Ŝebyśmy byli juŜ prawdziwym małŜeństwem. - Patrick nagle spochmurniał. - BoŜe,
będę harował jak wół, Ŝebyś jak najszybciej mogła do mnie przyjechać. Obiecuję ci to, Kathleen.
- Wierzę ci - zapewniła, gładząc pieszczotliwie jego policzek.
Patrick pochylił głowę i czule ucałował jej palce. Przyglądał się jej tak, jak gdyby chciał wyryć
sobie w pamięci wszystkie szczegóły jej twarzy.
- Obiecaj, Ŝe będziesz na mnie czekała.
- Nawet do śmierci, jeśli będzie trzeba.
- TeŜ ci to obiecuję.
Stali przez chwilę nieruchomo, po prostu patrząc sobie w oczy. Oboje myśleli o czekającym ich
długim rozstaniu. Patrick wiedział, Ŝe tej nocy nie powinien być z nią sam na sam. To zbyt
ryzykowne.
- Muszę cię odprowadzić.
- Nie! - W świetle księŜyca jego oczy wyglądały tak, jakby zrobione były z rtęci. Kathleen
pomyślała, Ŝe Ŝaden męŜczyzna w Irlandii nie ma tak pięknych oczu. Nie mogła się nadziwić, Ŝe
Patrick wybrał właśnie ją! Gdyby nie był synem biednego rolnika, juŜ dawno byliby
małŜeństwem. - Nie wiem, jak wytrzymam to rozstanie, Patricku. Pragnę cię, chcę czegoś, czego
sama dobrze nie rozumiem. To takie okrutne.
- Kathleen ...
Przysunęła się do niego bliŜej. To miał być ostatni pocałunek. Gdy wtuliła się w niego, westchnął
i przyciągnął ją jeszcze bliŜej. Instynktownie zmienił pozycję, tak, aby Kathleen znalazła się między
jego nogami. Przez gruby materiał spodni czuła jego gorącą męskość.
Och, przecieŜ nie powinni! Wiedziała o tym, a jednak ... To było takie wspaniałe ... Przesunął
dłonie w dół, na jej biodra, i przycisnął do swoich. Ustami przylgnął do jej warg. Całowali się do
utraty tchu.
- Patricku, kocham cię! - szepnęła, gdy się cofnął, aby pozwolić jej zaczerpnąć powietrza.
- Ja teŜ cię kocham! - odpowiedział.
Teraz całował jej szyję. Kathleen czuła, Ŝe za chwilę przestanie nad sobą panować. W skroniach
niemal boleśnie pulsowała jej krew. Nagle Patrick, szybkim ruchem wsunął dłoń pod gorset jej
sukni. Kathleen zacisnęła powieki. CzyŜ coś tak wspaniałego moŜe być jednocześnie czymś złym?
Tak. Nie powinni. Muszą przestać. - Patricku ...
Coś mruknął niezrozumiale, po czym ukrył twarz na jej ramieniu.
- Wiem. Tak, kochanie. Musimy przestać - szepnął.
- Ale ja nie chcę.
- Ja teŜ nie. - Zaśmiał się smutno. Płonącymi oczami przyglądał się, jak Kathleen usiłuje
doprowadzić do ładu suknię. W tym momencie chmury przesłoniły księŜyc. Widziała tylko jego
mocne rysy, zdecydowanie zarysowaną brodę, wysokie kości policzkowe i gęste, ciemne włosy.
Jak zdoła znieść tak długie rozstanie?
- Kathleen, jesteś taka piękna - Objął ją w pasie i zacisnął powieki. - Wezmę ze sobą do Ameryki
twój obraz. Kiedy będę na ciebie czekał, zamknę oczy i znów cię zobaczę, tak, jak teraz. To będzie
prawie tak, jakbyśmy byli razem.
Kathleen z trudem stłumiła łkanie. Patrick pochylił się i znów ją pocałował. To miał być krótki,
poŜegnalny pocałunek, lecz Patrick nie wziął pod uwagę jej impulsywnej reakcji i poŜądania, które
przed chwilą niemal pozbawiło ich rozsądku. Trzymał ją mocno przy sobie i ich ciała stopniowo
ulegały pragnieniu. Mimo niewinności i braku doświadczenia, Kathleen rozumiała, co się dzieje, nie
miała jednak siły ani ochoty, by się temu przeciwstawić. Nogi ugięły się pod nią i nagle znalazła się
na trawie, przygnieciona ciałem Patricka, który juŜ nad sobą nie panował. W geście przyzwolenia
zarzuciła mu ramiona na szyję i poddała się ogarniającej ją rozkoszy. Miała ochotę krzyczeć ze
szczęścia. Patrick równieŜ zapomniał o całym świecie. Liczyła się tylko ona. Czuła, jak jego ciałem
wstrząsa dreszcz ekstazy i zapragnęła tego samego. Wygięła się w łuk, tak jakby instynkt wskazywał
jej jakiś odległy cel.
Potem przez dłuŜszą chwilę leŜeli w milczeniu. Patrick kołysał ją w ramionach, a ona patrzyła w
niebo, na którym znów pokazał się księŜyc i gwiazdy, i powtórzyła swą przysięgę, Ŝe będzie kochać
Patricka przez całą wieczność.
ROZDZIAŁ 1
Nowy Jork-1927 r.
Dziś zmarło moje dziecko. To był piękny chłopiec, przynajmniej tak mi powiedziano, ale nigdy nie
będę tego wiedziała na pewno, bo podczas ostatnich dwunastu godzin porodu byłam prawie
nieprzytomna. Poród był duŜo cięŜszy, bardziej bolesny i trudniejszy, niŜ się spodziewałam. Taki cios!
Doprawdy, nie zasłuŜyłam na tak okrutną karę. Całym sercem, pragnę, choć raz na niego spojrzeć,
zobaczyć jego maleńką twarzyczkę i pogłaskać go po delikatnym policzku. Pragnę tego samego, co
wszystkie matki. Czy naprawdę był ładny? Czy nic mu nie brakowało? Wiem tylko, Ŝe był dobrze
zbudowany i miał ciemne włoski. A jego oczy? Czy były zielone jak moje, czy miał takie Ŝywe i
niebieskie oczy jak Patrick?
Kathleen uniosła pióro znad otwartego dziennika i w jej oczach pojawiły się łzy. Prychnęła
niecierpliwie, wytarła je wierzchem dłoni i zaczęła mrugać, czekając, aŜ odzyska ostrość widzenia.
W ciągu siedmiu miesięcy, które minęły od dnia, kiedy opuściła Irlandię, wypłakała tyle łez, Ŝe
mogłaby wypełnić nimi rzekę Shannon. W swojej sytuacji nie mogła sobie pozwolić na taki luksus
jak płacz.
OdłoŜyła pióro i spojrzała na wypłowiałe firanki, zasłaniające jedyne okno w niewielkim,
dusznym pokoiku. Dawno juŜ zapomniała o radosnym optymizmie, jaki pozwolił jej przetrwać
smutne dni po opuszczeniu Kilkenny i całego świata, w którym Ŝyła od urodzenia. Wypłynęła do
Ameryki na pokładzie parowca "Irish Queen", który najlepsze lata swego Ŝywota miał od dawna za
sobą. W uszach wciąŜ pobrzmiewały jej obietnice Patricka, a serce przepełniała miłość i naiwna
ufność. Miała pojechać wreszcie do Nowego Jorku! Macocha ostrzegała ją wielokrotnie, Ŝe wskutek
swej impulsywności wpadnie kiedyś w powaŜne tarapaty. Tak się teŜ stało, ale nic prócz śmierci nie
mogło jej powstrzymać od wyjazdu do Ameryki.
Dlaczego nie usłuchała ostrzeŜenia, jakie otrzymała we śnie, w noc poprzedzającą wyjazd
Patricka? W swej wizji wyraźnie ujrzała mroŜące krew w Ŝyłach widmo śmierci, lecz nawet· przez
moment nie pomyślała, Ŝe ostrzeŜenie moŜe dotyczyć jej dziecka. PrzyłoŜyła palce do drŜących
warg. Dlaczego?!
Czy powinna czuć się winna? Czy to była kara? Czy naleŜało mniej myśleć o jak najszybszym
połączeniu się z Patrickiem, a więcej o warunkach, w jakich jej przyjdzie znosić ciąŜę na pokładzie
takiego statku jak "Irish Queen"?
Na starym parowcu podróŜni płynęli w poŜałowania godnych warunkach. Kathleen zorientowała
się w sytuacji
w
kilka minut po wejściu na pokład, ale nie mogła juŜ się wycofać. Spaliła za sobą
mosty. Nadal słyszała ostre słowa macochy i czuła na sobie pełne Ŝalu spojrzenie ojca. Dla niej
waŜne było tylko to, Ŝe połączy się z Patrickiem. I to szybko. A tymczasem, jeszcze nim brzegi
Irlandii zniknęły za horyzontem, Kathleen padła ofiarą morskiej choroby.
A teraz zmarło jej dziecko.
Co mu zaszkodziło? Czy jej nieustanne mdłości, czy teŜ zadziałał jakiś inny czynnik? Jej kabina
była brudna, a warunki w toalecie wołały o pomstę do nieba. Kathleen zdołała tam posprzątać
dopiero wtedy, gdy nieco doszła do siebie. Przez kilka pierwszych dni po prostu leŜała na koi i
niemal nie wstawała.
A jedzenie! Trudno było o coś gorszego. W domu nikt nie tknąłby czegoś takiego; potrawy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]