Kaminski,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Ł
UKASZ
K
AMIŃSKI
, IPN
FENOMEN
„SOLIDARNOŚCI”
Pomiędzy Sierpniem ’80 a Grudniem ’81 przeżyliśmy jeden z najbar-
dziej niezwykłych epizodów w dziejach nie tylko Polski, ale i świata.
Słowo „Solidarność”, niegdyś wypowiadane w dziesiątkach języków,
dziś uległo zapomnieniu lub wzbudza zgoła inne emocje.
Genezy „Solidarności” poszukiwać należy w doświadczeniach społeczeństwa polskiego
związanych z II wojną światową oraz ustanowieniem komunistycznej dyktatury. Można za-
ryzykować twierdzenie, że „Solidarność” była nie tylko wyrazem sprzeciwu wobec totalitar-
nego systemu, ale wręcz jego antytezą. Dyktaturze przeciwstawiono demokrację, cenzurze
– wolność słowa, przemocy – zasadę pokojowej walki, kolektywizmowi –upodmiotowienie
jednostki itp. U narodzin ruchu stanęły niewątpliwie trzy podstawowe zjawiska. Działalność
wielonurtowej opozycji z lat 1976–1980, wybór Jana Pawła II na Stolicę Piotrową i jego
pierwsza pielgrzymka do Ojczyzny w czerwcu 1979 r., wreszcie przewlekły kryzys gospodar-
czy, którego konsekwencje zmobilizowały społeczeństwo do masowego protestu.
Strajki i solidarność strajkujących
Zaczynem letniej fali strajków w 1980 r. stała się drobna w zasadzie sprawa podwyżki cen
mięsa i jego przetworów sprzedawanych w stołówkach i kioskach zakładowych. Była ona jed-
nak kroplą, która przepełniła kielich goryczy. W całym kraju rozpoczęły się liczne protesty,
które władze starały się zdusić podwyżkami płac w poszczególnych przedsiębiorstwach. Ta tak-
tyka sprawdzała się do wybuchu strajku na Lubelszczyźnie, gdzie w protestach uczestniczyły
dziesiątki zakładów, w części z nich powołano komitety strajkowe. Władze musiały wówczas
podjąć negocjacje z załogami, obok podwyżek złożono gwarancję bezpieczeństwa dla strajku-
jących, a także zadeklarowano nowe wybory do rad zakładowych.
Po wygaśnięciu strajków na Lubelszczyźnie wydawać się mogło, że wyczerpany został poten-
cjał sprzeciwu. Tak jednak nie było. Trzech działaczy Wolnych Związków Zawodowych (Jerzy
Borowczak, Bogdan Felski, Ludwik Prądzyński) 14 sierpnia zainicjowało przygotowywany od ja-
kiegoś czasu strajk w Stoczni Gdańskiej im. Lenina. Po kilku godzinach na jego czele stanął Lech
Wałęsa. Stoczniowcy zgłosili trzy postulaty, żądając podwyżki płac, przywrócenia do pracy Wa-
łęsy i zwolnionej kilka dni wcześniej Anny Walentynowicz oraz budowy pomnika stoczniowców
poległych w Grudniu ’70. Już wówczas zarysował się fenomen solidarności – wszak stoczniowcy
walczyli nie tylko o swój poziom życia, lecz także, a może przede wszystkim, wystąpili w obronie
represjonowanych i upomnieli się o pamięć kolegów zamordowanych dziesięć lat wcześniej.
W pełni ujawniła się ona 16 sierpnia. Po uzyskaniu deklaracji spełnienia postulatów, Wałęsa
w imieniu Komitetu Strajkowego ogłosił zakończenie protestu. Wówczas to grupa stoczniowców
(dominowały w niej kobiety) w ostry sposób upomniała się o los zakładów, które w poprzednich
dniach poparły stocznię, przyłączając się do strajku. Po przerwaniu protestu w stoczni, ich szanse na
wywalczenie ustępstw władzy topniały. Odruch solidarności zmienił losy Polski i świata – Wałęsa
zmienił decyzję, strajk podtrzymano, a 17 sierpnia powstał Międzyzakładowy Komitet Strajkowy.
9
Międzyzakładowy Komitet Strajkowy sformułował słynną listę 21 postulatów, którą otwie-
rało żądanie legalizacji „niezależnych od partii i pracodawców wolnych związków zawodo-
wych”. Pozostałe dotyczyły zarówno spraw socjalnych (m.in. podwyżki płac, wprowadzenia
kartek na mięso, wprowadzenie sobót wolnych od pracy), jak i politycznych (przestrzegania
zasady wolności słowa i druku, zwolnienia więźniów politycznych, zniesienia przywilejów
MO, SB i aparatu partyjnego). Już 19 sierpnia powstał MKS w Szczecinie, który stał się dru-
gim centrum strajkowym na Wybrzeżu. Żądania ujęto w formie 36 postulatów, które w swej
treści w dużej mierze pokrywały się z gdańskimi.
Od porozumień do rejestracji
W obliczu bezprecedensowej skali protestów, władze skierowały do Gdańska i Szczeci-
na komisje rządowe, które podjęły negocjacje z MKS (początkowo próbowano rozmawiać
z reprezentantami poszczególnych zakładów). Po kilku dniach stało się jasne, że zawarcie
porozumienia jest możliwe w odniesieniu do wszystkich postulatów, z wyjątkiem najważ-
niejszego – powołania niezależnych od władzy związków zawodowych. Z punktu widzenia
kierownictwa PZPR jego akceptacja oznaczałaby złamanie jednej z podstawowych zasad,
na jakich opierał się ustrój komunistyczny, dla strajkujących zaś własne związki stanowiły
jedyną gwarancję, że tym razem władze dotrzymają swoich obietnic.
Licząc na osłabienie determinacji robotników, władze zgodziły się na wsparcie gdańskiego
MKS przez grupę ekspertów. Radzili oni liderom strajku (skądinąd w ówczesnych warunkach
rozsądnie), by zrezygnowali z nierealistycznego postulatu legalizacji wolnych związków zawodo-
wych. Na szczęście tym razem radykalizm zwyciężył nad realizmem i żądanie to podtrzymano.
W próbie sił między kierownictwem partii a strajkującymi szala zwycięstwa stopniowo
przechylała się na stronę tych ostatnich. Władze nie były w stanie rozwiązać sytuacji siłą,
a fala strajków systematycznie rozlewała się poza Wybrzeże. Międzyzakładowy Komitet
Strajkowy we Wrocławiu powstał 26 sierpnia, wkrótce stanęły także liczne zakłady na Gór-
nym Śląsku. W tej sytuacji podjęto decyzję o zgodzie na żądanie utworzenia związków zawo-
dowych, co I sekretarz KC PZPR Edward Gierek określił mianem „mniejszego zła”, z którego
potem będzie można „wybrnąć”.
W Szczecinie porozumienie z MKS podpisano 30 sierpnia, w Gdańsku – 31 sierpnia,
a w Jastrzębiu – 3 września. Te trzy porozumienia tworzyły fundament ugody władzy ze spo-
łeczeństwem, której, niestety, ta pierwsza od początku była zdecydowana nie przestrzegać.
Plenum KC PZPR 5 września 1980 r. usunęło Gierka, wybierając na nowego lidera partii
Stanisława Kanię. Władze łudziły się wówczas, że możliwa jest minimalizacja poniesionych strat.
Przez kilka dni próbowano forsować tezę, że tworzenie nowych związków możliwe jest tylko na
terenie tych zakładów, których dotyczyły podpisane porozumienia. Następnie zaczęto stawiać roz-
liczne utrudnienia przy rezygnacji z członkostwa w dotychczasowych związkach, grożono utratą
przywilejów socjalnych, rozmaitymi szykanami starano się uniemożliwić powstawanie nowych
struktur. Wielkie nadzieje pokładano wreszcie w możliwości skorumpowania działaczy poprzez
udostępnienie im przywilejów zastrzeżonych do tej pory dla komunistycznej nomenklatury.
Wszystkie te działania rozbijały się w obliczu narodzin bezprecedensowego w dziejach
Polski ruchu, o powszechnym charakterze, który charakteryzował się idealizmem, entuzja-
zmem, i co nie mniej ważne – znakomitą zdolnością do samoorganizacji. Struktury nowych
związków powstawały spontanicznie w całym kraju, również w miejscach, do których nie
dotarli żadni emisariusze. „Na pniu” rodzili się nowi liderzy, tysiące ludzi odkrywało w sobie
drzemiące w nich talenty.
10
Wkrótce konieczne stało się podjęcie decyzji co do organizacyjnego kształtu nowych
struktur. Przedstawiciele Międzyzakładowych Komitetów Założycielskich z całego kraju ze-
brali się 17 września 1980 r. w Gdańsku. Zdecydowali oni o utworzeniu jednolitej, ogólnopol-
skiej struktury, której władze mieścić się będą w Gdańsku. Przyjęto nietypową dla związków
zawodowych zasadę organizacji opartą nie o strukturę branżową, lecz regionalną. W ten spo-
sób wcielono w życie podstawową zasadę solidarności – rezygnację z partykularnych inte-
resów na rzecz wspólnego dobra. Jako nazwę dla Niezależnych Samorządnych Związków
Zawodowych, na wniosek Karola Modzelewskiego, wybrano słowo, które najlepiej oddawało
ducha sierpniowych strajków, spopularyzowane jako tytuł biuletynu gdańskiego MKS – „So-
lidarność”. Na czele związku stanęła Krajowa Komisja Porozumiewawcza.
NSZZ „Solidarność” szybko stanął przed sprawdzianem własnej siły. Wobec braku rea-
lizacji przez władzę przyjętych zobowiązań, zdecydowano o przeprowadzeniu 3 paździer-
nika 1980 r. strajku ostrzegawczego. Ukazał on siłę Związku, nie przeszkodziło to jednak
władzom w podejmowaniu kolejnych prób ograniczenia jego działalności. Sąd Wojewódzki
w Warszawie 24 października zarejestrował „Solidarność”, narzucając jednak jednocześnie
zmiany w statucie. Dodano punkt o uznaniu przez Związek zapisanej w konstytucji PRL
„kierowniczej roli” partii komunistycznej, jednocześnie skreślając zapis dotyczący prawa do
strajku. W tej sytuacji doszło do kolejnej eskalacji napięcia, „Solidarność” zagroziła strajkiem
generalnym. Ostatecznie zawarto kompromis i 10 listopada Sąd Najwyższy zmienił wcześ-
niejszą decyzję, przywracając zapisy dotyczące akcji protestacyjnych, zaś kwestie związane
z uznaniem miejsca PZPR w państwie przeniesiono do aneksu.
Od kryzysu do kryzysu
Powstanie „Solidarności” wywołało wielką falę aktywności także poza środowiskami
pracowniczymi. Jak grzyby po deszczu powstawały nowe organizacje tworzone m.in. przez
uczniów, studentów (wkrótce utworzyli oni ogólnopolskie Niezależne Zrzeszenie Studentów),
rzemieślników czy rolników. Z czasem o własne związki zaczęli walczyć nawet milicjanci.
Odnowę przeżywały stowarzyszenia twórcze i środowisko dziennikarskie. Nawet w PZPR po-
jawiły się nurty reformatorskie, które z czasem przybrały postać tzw. struktur poziomych.
Okres uspokojenia nie trwał długo – 20 listopada aresztowano działacza mazowieckiej
„Solidarności”, Jana Narożniaka. Zarzucono mu powielenie tajnej instrukcji Prokuratora
Generalnego, w której opisywano sposoby zwalczania opozycji. W odpowiedzi zaczęła się
rozszerzać fala protestów. Władze rozważały wówczas możliwość wprowadzenia przygoto-
wywanego od kilku tygodni stanu wojennego. Ostatecznie jednak uznano, że przygotowania
nie zostały zakończone i zdecydowano o uwolnieniu Narożniaka.
Wiele obaw w kolejnych dniach wzbudziła zorganizowana w Moskwie narada przywód-
ców państw-stron Układu Warszawskiego (5 grudnia). Jednocześnie pojawiły się spekulacje
o możliwości zbrojnej interwencji w Polsce, podsycane przez posunięcia prezydenta USA
Jimmy’ego Cartera, który ostrzegł sowieckiego przywódcę, Leonida Breżniewa, przed konse-
kwencjami takiej decyzji. Dziś wiemy, że obawy takie nie były uzasadnione. Wówczas jednak
były one realne i w dużym stopniu wpływały na to, że „Solidarność” nie stawiała zbyt daleko
idących żądań (nie postulowano np. przeprowadzenia wolnych wyborów). Po latach Jadwiga
Staniszkis nazwała to zjawisko „samoograniczającą się rewolucją”.
Podniosłym momentem była uroczystość odsłonięcia w Gdańsku zbudowanego w ekspre-
sowym tempie pomnika Ofi ar Grudnia ’70. Przez moment wydawało się, że możliwe jest po-
jednanie narodowe, władze nie zamierzały jednak pogodzić się z sytuacją. W styczniu 1981 r.
11
wybuchł ostry konfl ikt wokół kwestii wolnych sobót. Rząd nie zamierzał w tym zakresie
wypełnić Porozumień Sierpniowych, w odpowiedzi „Solidarność” wezwała do bojkotu pracy
w soboty. Zgodnie z przyjętą przez władzę taktyką „odcinkowych konfrontacji”, stopniowo
prowokowano coraz więcej lokalnych konfl iktów. Ich przewlekły charakter podtrzymywał
stan napięcia i wyczerpywał siły Związku.
Co może wydać się zaskakujące z dzisiejszej perspektywy, z nadzieją powitano objęcie
funkcji premiera przez gen. Wojciecha Jaruzelskiego (11 lutego 1981). Naiwnie sądzono,
że ofi cerski mundur stanowi nie tylko gwarancję patriotyzmu, ale także stwarza nadzieję na
przywrócenie porządku, zwłaszcza w gospodarce. Nadzieje wzmacniało zakończenie prote-
stów studenckich i zalegalizowanie NZS.
Prowokacja bydgoska
Kwestią nierozwiązaną i generującą kolejne protesty pozostawał brak zgody władz na
zarejestrowanie „Solidarności” rolniczej. Problem ten stał się zarzewiem najpoważniejszego
przed wprowadzeniem stanu wojennego konfl iktu na linii władza–społeczeństwo. W Byd-
goszczy, podczas posiedzenia Wojewódzkiej Rady Narodowej 19 marca 1981 r., doszło do
niespodziewanej zmiany porządku dziennego obrad i usunięcia zeń kwestii rolniczych związ-
ków. W tej sytuacji zaproszona na obrady grupa działaczy, z przewodniczącym regionalnej
„Solidarności”, Janem Rulewskiem, na czele, zdecydowała się na pozostanie w sali obrad
na znak protestu. Zostali oni siłą wyrzuceni z budynku przez milicję, przy czym Rulewski
oraz Mariusz Łabentowicz i Michał Bartoszcze zostali pobici. „Solidarność” potraktowała
te wydarzenia jako zamach na cały związek. Postawiono żądanie ukarania sprawców tej pro-
wokacji. Przeprowadzono czterogodzinny strajk ostrzegawczy 27 marca. Ukazał on potęgę
Związku – stanął prawie cały kraj. Na 31 marca zapowiedziano rozpoczęcie bezterminowego
strajku generalnego. Został on w ostatniej chwili odwołany w efekcie decyzji Wałęsy, podjętej
po negocjacjach z wicepremierem Mieczysławem Rakowskim. Władze zgodziły się na podję-
cie śledztwa w celu wyjaśnienia sprawy (co się nigdy nie dokonało) oraz na zarejestrowanie
NSZZ „Solidarność” Rolników Indywidualnych.
Kryzys bydgoski stanowił przełomowy moment w dziejach Związku. Niezwykła mobili-
zacja i determinacja (powszechnie oczekiwano ostatecznego starcia z władzą, a nawet oba-
wiano się sowieckiej interwencji) nigdy się już nie powtórzyła. Stosunkowo powszechne było
uczucie zawodu i rozczarowania. Nasiliły się istniejące konfl ikty, zwłaszcza między Wałęsą
a jego przeciwnikami. Podsycała je Służba Bezpieczeństwa, w dużym stopniu nieskutecz-
nie próbująca zapanować nad sytuacją, w której nagle z kilku tysięcy opozycjonistów miała
do czynienia z milionami związkowców.
Szkoła demokracji
W cieniu tych dramatycznych wydarzeń wiosną 1981 r. trwały wybory do władz związ-
kowych, kształtowała się struktura regionalna. Miliony ludzi po raz pierwszy posmakowały
demokracji, ucząc się jej w praktyce. Rozwijała się prasa związkowa, na czele z legalnym
„Tygodnikiem Solidarność”, którego pierwszy numer ukazał się 3 kwietnia 1981 r. Rozwijał
się ruch Wszechnic Robotniczych, wielkim powodzeniem cieszyły się niezależne publikacje
książkowe, zwłaszcza dotyczące najnowszej historii. Coraz liczniej powstawały Komitety
Obrony Więzionych za Przekonania, żądające zwolnienia aresztowanych jesienią 1980 r.
przywódców Konfederacji Polski Niepodległej oraz braci Jerzego i Ryszarda Kowalczyków,
skazanych za wysadzenie auli WSP w Opolu w 1971 r.
12
Wielkim wstrząsem dla społeczeństwa polskiego był zamach na Jana Pawła II (13 maja)
i rychła śmierć prymasa Stefana Wyszyńskiego (28 maja). W intencji Papieża organizowa-
no modlitwy i tzw. białe marsze. Okres żalu i zadumy nie trwał jednak długo. Stopniowo
przysłaniały go sprawy bieżące, na czele z pogarszającymi się warunkami życia. Problemów
zaopatrzeniowych nie rozwiązało bowiem rozszerzenie systemu kartkowego. Choć wcześniej
wydawało się to niemożliwe, sytuacja pogarszała się z miesiąca na miesiąc. Lato 1981 r. upły-
nęło pod znakiem licznych protestów na tym tle, marszów głodowych, wreszcie kilkudniowej
blokady ronda u zbiegu Al. Jerozolimskich i ul. Marszałkowskiej w Warszawie.
W Gdańsku rozpoczął się I Krajowy Zjazd Delegatów NSZZ „Solidarność”. Jego pierw-
sza tura trwała od 5 do 10 września, druga miała miejsce między 26 września a 7 październi-
ka. Zjazd był
de facto
pierwszym od lat zgromadzeniem reprezentantów większości narodu
(Związek liczył w tym momencie blisko 10 mln członków), wybranych demokratyczną drogą.
Delegaci przyjęli 8 września słynne „Posłanie do ludzi pracy Europy Wschodniej”, w którym
wyrażali nadzieję, że także w innych krajach bloku sowieckiego możliwe będzie powstanie
wolnych związków zawodowych. Dokument ten wywołał furię w Moskwie i innych stolicach
państw komunistycznych.
Symboliczną inauguracją II tury zjazdu było płomienne przemówienie gen. Mieczysława
Boruty-Spiechowicza, który wystąpił w przedwojennym mundurze. W tej części obrad dele-
gaci przyjęli program Związku (zatytułowany „Samorządna Rzeczpospolita”) oraz dokonali
wyboru władz (Komisja Krajowa) i przewodniczącego. Został nim Wałęsa, aczkolwiek uzy-
skał stosunkowo niewielką większość – 55 proc. głosów. Pozostałe padły na bardziej radykal-
nych kandydatów – Mariana Jurczyka, Andrzeja Gwiazdę i Jana Rulewskiego.
Wydawać się mogło, że po zjeździe „Solidarność” będzie mogła wreszcie przystąpić do
w miarę normalnej działalności. Tak jednak nie było. Nowym I sekretarzem KC PZPR, z nadania
Kremla, został 18 października gen. Jaruzelski. Przygotowania do wprowadzenia stanu wojenne-
go wkroczyły w ostatnią fazę. Sprzyjało im osłabienie społecznego poparcia dla „Solidarności”,
co ukazał m.in. strajk ostrzegawczy z 28 października 1981 r. Składane przez władze w listopa-
dzie 1981 r. propozycje podjęcia rozmów i powołania Frontu Porozumienia Narodowego były
już tylko zasłoną dymną dla operacji, która rozpocząć się miała nocą z 12 na 13 grudnia.
Szeroko rozumiany ruch „Solidarności” skupiał ludzi z wszystkich warstw i grup społecz-
nych. Był on także ruchem wszystkich pokoleń – od uczniów po kombatantów. W większości
łączyło ich przywiązanie do Kościoła i narodowych tradycji, ale swoje miejsce w „Solidar-
ności” znaleźć mogli także ludzie indyferentni religijnie i krytyczni wobec przeszłości. Już
w okresie legalnej działalności Związku dochodziło do licznych sporów i podziałów, poczu-
cie solidarności było jednak od nich silniejsze. Wszelkie wady i niedoskonałości solidarnoś-
ciowego ruchu, ciemne strony jego historii (w tym dzieje zakulisowych machinacji i zdrady
niektórych działaczy) nie mogą przesłonić faktu, że „Solidarność” zapisała jedną z najpięk-
niejszych kart naszej narodowej historii.
Badacze od wielu lat próbują odnaleźć właściwe terminy dla opisu „Solidarności”. Trwa
dyskusja, czy był to ruch społeczny, rewolucja, a może nawet specyfi czne powstanie naro-
dowe. Jak się jednak wydaje, fenomen „Solidarności” lepiej oddają słowa niemieszczące się
w ramach naukowej terminologii. Najważniejszym z nich jest nadzieja. Nadzieja, która jed-
noczyła miliony ludzi. Nadzieja, która pozwalała wierzyć, że możliwa jest zmiana na lepsze.
Nadzieja, która wyzwalała niezwykły entuzjazm i chęć działania na rzecz wspólnego dobra.
Nadzieja, która czyniła nas lepszymi, niż w rzeczywistości jesteśmy. Nadzieja, którą zamor-
dowano 13 grudnia i która, niestety, nigdy już nie zmartwychwstała.
13
[ Pobierz całość w formacie PDF ]