Knut Hamsun - Wiersze, moje książki

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
1920
KNUT HAMSUN
Knut Hamsun — właściwe nazwisko: Pedersen — uro-
dził się w 1859 roku w północnej Norwegii, w rodzinie
wiejskiego krawca. Wychował się w surowych warunkach
i w biedzie; wędrował po kraju za pracą, imając się róż-
nych zajęć (m.in. szewstwa). Był samoukiem. W 1882
roku wyjechał do USA „za chlebem" i przez dwa lata pra-
cował tam jako robotnik rolny. Od 1888 roku zamieszkał
w Kopenhadze; zaczął publikować liczne artykuły i wydał
swą pierwszą, najgłośniejszą zresztą książkę
Suit {Głód,
1890). Dzięki stypendium od 1898 roku Hamsun odbył li-
czne podróże po całej niemal Europie. W 1911 pisarz na-
był gospodarstwo w rodzinnych stronach i osiadł tam na
kilka kolejnych lat;
zajął
się uprawą roli. Nagrodę Nobla
otrzymał za swą najwybitniejszą powieść pt.
Markens
Gröde (.Błogosławieństwo ziemi, 1917).
Osiemdziesięcioletni Hamsun opowiedział się po stro-
nie Hitlera; w 1947 roku wytoczono mu proces za kolabo-
rację z faszystami i wyrokiem sądu skazano na konfiskatę
mienia. Pisarz tułał się po szpitalach, trafił do kliniki psy-
chiatrycznej, w końcu do domu starców.
Zmarł w 1952 roku.
Proza Hamsuna odrywała się od modnego wówczas rea-
lizmu krytycznego i zmierzała w stronę subiektywizmu
i psychologizmu. Uważa się, że była duchowo spokrewnio-
na z postawami Dostojewskiego, Nietzschego i Bergsona.
Pisarz stronił też od etosu cywilizacji miejskiej, ufając
w dobrodziejstwa związku człowieka z naturą. Stąd też
wziął się krytycyzm autora wobec współczesnych mu
struktur społecznych.
Ważniejsze utwory:
Mysterior
(1892),
Pan
(1894),
Vic-
toria
( 1898),
Böm av Tiden
(1913),
Segelfoss By (
1915),
Siste Kapitl
(1923),
August
(1930),
Ringen sluttet
(1936). Hamsun wydał tylko jeden zbiór wierszy pt.
Det
vilde kor
( 1904), w którym próbował wykreować mitycz-
ne związki człowieka z przyrodą.
Wyspa śród szer
Pędzisz na łodzi —
Ku wyspie w szerach,
Ku wyspie w morzu,
Z zielonym brzegiem,
Rosną tam kwiaty
Ukryte oczom
I patrzą dziwnie
Za łodzi biegiem...
I morzem z baśni
Jesteś, me serce:
Z takiemiż kwiaty
Jak tu śród szer.
Żyją tam głosy
I szepty ciche,
Całunki spotkań,
Powitań szmer.
Nie byłżem ongiś
Już tu o świcie,
Białą spireę
U brzegu rwąc?
Poznaję woń jej
Znaną mi z dawna,
I znów przypadam
Ku zjawie, drżąc...
Zwarły się oczy,
Opada głowa,
Schyla się nisko
Wspomnienia cud.
Nad wyspą cienie
Gęstnieją nocne,
A szum Nirwany
Łka w bezkres wód.
Józef Mondschein
Z Wierszy gorączkowych
Czemu, czemu — ten mus próżno pojąć bym chciał —
Kosa zboże ma ciąć, liście spalać ma mróz?
Czemu letnich dni blask w szary kruszy się miał?
Więc by zwiędnąć, gąszcz traw lśnił zielenią i rósł? —-
Próżno pojąć ten mus.
Jeśli złocił się kłos, żeby sycić głodnego,
I mieniła się trawa, żeby siano z niej mieć,
A listowie dawało rzeźwość cienia chłodnego —
Czemuż muszę i ja wpierw radością tu drżeć,
A gdym zaznał jej — mrzeć?
Pytał głośny mój krzyk górnej dali w błękicie
I ciemności, i dnia, i fal morskich, i chmur,
Wszystkich wichrów i burz, i piętrzących się gór:
Czy prosiłem ja kogo, by mi dano to życie? —
Ale cały świat wielki trwał w milczeniu, jak mur.
Stanisław
Ciesielczuk
Miejsce pogrzebania
O, nie daj mi, Stwórco, w pościeli z poduszką,
W bieliźnie pod kołdrą umierać na łóżku
Wśród nosów wilżących się żalem.
Gdzieś w lesie upadłszy, chcę odejść na zawsze,
Przed ludzi się wzrokiem w gęstwinie schowawszy,
By znaleźć nie mogli mnie wcale.
Ja jestem syn lasu — i zna mnie las bratni,
I las nie odmówi mej prośbie ostatniej:
Zielonej mi trzeba poduszki!
Stokrotnie ci koszt jej, o lesie mój, zwrócę,
Zwierzątkom twym trupa świeżego porzucę,
Wam, szczury i wrony, i muszki!
Uraczyłbym wówczas swych gości ogromnie.
Wy, dzioby, pazury, czym prędzej tu do mnie!
Tu, zęby wy zwinne i cienkie!
Wiewiórka głowinę swą na bok przechyli
I na mnie dziecinnie popatrzy przez chwilę
Oczami jak czarne wisienki.
Tak, każdy tu będzie mógł głód zaspokoić,
Więc gości się chmara niezmierna zaroi,
Hałaśnie na stypie hulając.
I oto, gdy już się gwar uczty przemiele,
Spoglądasz — a orzeł porywa mój szkielet,
Dziób mocny najgłębiej wbijając.
A późnym wieczorem i w długą noc ciemną
Las będzie pieśń swoją kołysał nade mną,
Jak psalm się ciągnącą donośny.
I sówka na zawsze pożegna mnie z drzewa,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • motyleq.opx.pl