Kim Lawrence - Powrót do Grecji, ● Harlequin Światowe Życie

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Lawrence Kim
Powrót do Grecji
Grecki milioner, Angolos Constantine, żeni się z młodą Angielką.
Wkrótce Georgie spodziewa się dziecka. Sądzi, że Angolos będzie
uszczęśliwiony. On jednak brutalnie wyrzuca ją z domu, podejrzewając o
zdradę. Uważa bowiem, że jest bezpłodny. Dopiero po trzech latach postanawia
zobaczyć syna Georgie i uświadamia sobie, że jednak mógł się mylić. Stara się
ze wszystkich sił odzyskać zaufanie żony...
ROZDZIAŁ PIERWSZY
- Oczywiście byłam pewna, że to się rozpadnie
- doszedł ją z wnętrza domku głos babci, Ann Kemp.
Georgie stanęła jak wryta. Nagłe myślami cofnęła się w przeszłość o cztery lata.
To było niezwykle upalne lato. Tak zazwyczaj chłodna i wilgotna Anglia rozkoszowała się tropikalną
aurą, a dla Georgie był to czas wielkiej życiowej zmiany. Dopiero co skończyła dwadzieścia jeden lat
i miała zamiar zostać nauczycielką. Do końca studiów pozostał jej tylko rok i przed powrotem do
college'u spędzała wakacje nad morzem. Jej najbliższe plany nie wybiegały poza kupno samochodu,
na który odkładała pieniądze.
Niedawno zatrzymała ją na ulicy ankieterka, zbierająca wypowiedzi do programu telewizyjnego.
- Wierzy pani w małżeństwo?
- Nie jestem jego przeciwniczką.
- A więc wyszłaby pani chętnie za mąż?
- Och, jestem chyba za młoda, żeby o tym myśleć
- zaśmiała się Georgie. - Chciałabym przedtem nacieszyć się swobodą.
Trzy miesiące później wzięła ślub z człowiekiem, którego znała zaledwie miesiąc.
Tak, to prawda, babcia mówiła, że ten związek długo nie potrwa, ale nie była pod tym względem
6
KIM LAWRENCE
oryginalna. Mało kto wówczas uważał, że małżeństwo Georgie ma przyszłość.
Ona sama zaś wysłuchiwała z uśmiechem przestróg, lekceważąc katastroficzne wróżby. Krytyczne
głosy umacniały ją tylko w powziętym zamiarze, przydając mu nawet pewnej romantycznej otoczki.
Wykrzywiła usta w szyderczym grymasie na wspomnienie rozkosznej wizji małżeńskiej idylli, jaką
podsuwała jej wówczas wyobraźnia.
- Mamusiu!
Georgie odwróciła się. Mały czarnowłosy cheru-binek o różowych policzkach wyciągał ku niej
pulchną rączkę z jakimś nowym skarbem znalezionym na plaży.
Jej nieszczęsne małżeństwo nie było jednak całkiem przegrane. Mam Nicka, wesołe, pogodne, wspa-
niałe dziecko - pomyślała, otrzepując z piasku trzymane w ręku sandały o żeliwny stół na patio.
Wywołany tym hałas nie przyniósł spodziewanego efektu. Obie panie były tak pochłonięte rozmową,
że nie zwróciły uwagi na obecność Georgie.
- Jak długo byli razem? - spytała Ruth Simmons, emerytowana dyrektorka szkoły, wynajmująca
sąsiedni letni domek.
- Pół roku - odrzekła babka tonem sędziego, który ogłasza wyrok.
- Myślisz, że mogliby się znowu zejść? Może... gdyby oboje bardzo się postarali?
- Postarali? Jaki by to miało sens? Sprawa jest przesądzona.
Georgie rzadko przyznawała rację babci, ale tym razem całkowicie zgadzała się z jej punktem
widzenia.
POWRÓT DO GRECJI
7
Mogłaby stawać na głowie, żeby zmiękczyć Angołosa, ale nic by to nie dało. To on zresztą brutalnie
zdecydował o rozstaniu; sentymentalizm nie leżał w jego charakterze.
- Tylko pół roku. Biedna Georgie...
Niekłamany smutek w głosie Ruth sprawił, że Georgie poczuła ucisk w gardle. Niewiele współczucia
doznała, gdy powróciwszy z Grecji, schowała dumę do kieszeni i stanęła na progu ojcowskiego domu.
Och, nasłuchała się wtedy! „A nie mówiłem?" albo: „Uparłaś się, więc masz za swoje".
- To, że się rozejdą, było tylko kwestią czasu. Albo on się znudzi, albo ona zrozumie, że należą do
biegunowo różnych światów. Dobrze się stało, że to poszło tak szybko. On tylko się nią bawił -
perorowała babcia.
Georgie nie odnosiła wówczas takiego wrażenia, ale być może, babcia ma rację? Bawiłeś się tylko,
Angolos? - chciałaby go zapytać. Czemu postąpił z nią w ten sposób?
- Podobno jego pierwsza żona była bardzo rozrywkowa. Piękna, ognista, z ikrą, mogłaby zrobić
karierę jako pianistka, gdyby nie wkładała tyle energii w zabawy.
- Moim zdaniem po rozwodzie z nią szukał, prawem kontrastu, kogoś spokojniejszego. Pech chciał, że
trafił na Georgie... Cicha i uległa, prędko mu się znudziła.
- Uważam, że ją krzywdzisz - zaoponowała Ruth. - To bystra, inteligentna dziewczyna.
- Bez wątpienia, ale pozwól, że ci coś pokażę. Georgie posłyszała szelest papieru i natychmiast
domyśliła się, co babcia bierze do ręki: niedzielny
8
KIM LAWRENCE
magazyn, który schowała przed nią pod poduszki kanapy.
- Patrz, to jest właśnie Angolos Constantine.
Na kolorowej rozkładówce widniała fotografia An-golosa, wysiadającego z auta na czerwony dywan
przed premierową galą w kinie. U boku miał swoją byłą żonę, Sonię. Czy znów byli razem?
Powodzenia, pomyślała zjadliwie Georgie. Dobrali się jak w korcu maku.
- A niech to! - zdumiała się Ruth. - Naprawdę całkiem, całkiem... Nawet bardzo! A powiadają, że
przeciwieństwa się przyciągają.
- Owszem, ale nie zawsze, jak wskazuje przykład Georgie i pana Constantine. To od początku nie
miało sensu. Nic ich ze sobą nie łączyło, może z jednym wyjątkiem - babcia zniżyła głos do
teatralnego szeptu - seksu albo kochania się, jak wolała to określać moja wnuczka. Widzę w tym
wpływ tych wszystkich romansideł, którymi zaczytywała się jako nastolatka.
- Ja też lubię sięgnąć po dobry romans - wyznała miękko Ruth.
- Tak, ale nie jesteś głupią młodą kozą, która marzy o rycerzu w lśniącej zbroi.
- Och, nie jestem młoda, ale nie straciłam tak całkiem nadziei.
Georgie nie dosłyszała oschłej repliki babki. Rozcierała w roztargnieniu ramiona, które mimo upału
pokryły się nagle gęsią skórką. Przed oczami pojawił się jej obraz Angolosa; mrugała oczami, chcąc
się go pozbyć, ale nie mogła. Zawsze był nieustępliwy, głuchy na jej prośby i błagania.
Pod koniec, oszołomiona i wystraszona, tracąc po-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • motyleq.opx.pl