Katarzyna Misiolek - Ostatni dzien roku, Książki (lenusia1985)

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
//-->Spis treściDzień, w którym zaginęła…Noworoczny ranek…Należąca do moich rodziców…Na ćwiczenia…Obudziłam się…Kolejny dzień…Koniec lutego…W pierwszych dniach kwietnia…Na początku maja…Ostatniego dnia maja…W połowie czerwca…Dzwonek komórki…Obiad zjedliśmy…Las był ciemny…Fala upałów…Rozpaczliwy apel Emily…Rozsyłałam tysiące CV…Karolina Nowakowska, dziennikarka…Zabrałam się za porządki…Urodziny szwagra…Boże Narodzenie…Sylwestrowy wieczór…Dwa dni później…Spóźniłam się…Moje dwudzieste trzecie urodziny…Bogna nie odzywała się…Obudziło mnie słońce…Początek października…Dzień, w którym zaginęła moja siostra, był mroźny i ponury. Sinogranatowe chmury, wróżące rychłeopady śniegu, wisiały nad miastem, lodowaty wiatr przenikał do szpiku kości. Wracając piechotą domieszkania mojego chłopaka, strasznie zmarzłam. Kiedy weszłam na górę, musiało być okołodziewiętnastej.Bartek powitał mnie w progu i biorąc ode mnie kurtkę, zapytał, dlaczego wróciłam tak późno.– Zasiedziałam się na uczelni – mruknęłam, zdawkowo całując go w usta. – Powinnam zaraz wskoczyćdo wanny, inaczej się spóźnimy – dodałam, z ulgą rozpinając zamszowe kozaczki na wysokich koturnach.– Może umyję ci plecy? – rzucił Bartek z wymownym uśmieszkiem.– Może zrobisz mi herbaty? – odpowiedziałam pytaniem, ściągając dżinsy, gruby czerwony golf iczarny podkoszulek.W łazience było chłodno. Nie znoszę starego budownictwa, pomyślałam, nachylając nad wanną. Bartekzbyt mocno zakręcił mosiężny kurek, co za każdym razem doprowadzało mnie do szału. Kiedy w końcuodkręciłam kran, gdzieś z przedpokoju dobiegł mnie dzwonek mojej komórki. Zignorowałam go,pospiesznie zabierając się za zmywanie makijażu. Stałam boso na zimnych kafelkach, a w dodatku byłamprzemarznięta do szpiku kości. Pantofle zostały w korytarzu…– Wiesz, czego się dzisiaj dowiedziałem? Moja szefowa ma romans. – Bartek pojawił się w łazience zkubkiem gorącej mandarynkowej herbaty dla mnie. – Nie zapytasz, z kim? – Przysiadł na brzegu wanny,przyglądając się mojej pospiesznej krzątaninie.Tonik, krem, korektor… Gdzie ja to wszystko posiałam?– Cholera, spóźnimy się! – syknęłam, sprawdzając, co z wanną. Upiłam kilka łyków herbaty i oddałammu kubek. – Nie znam zbyt dobrze twojej szefowej, Bartek. Mogę tylko powiedzieć, że to atrakcyjnababka. Z klasą.– I z kasą. Wiesz, że firma wyciągnęła w tym półroczu ponad pół miliona na czysto?– Miśku, błagam cię! Muszę się przygotować do wyjścia! – jęknęłam, zdejmując stanik.– Mm, jesteś pewna, że nie potrzebujesz pomocy? – Bartek przyciągnął mnie do siebie, całując wszyję, i dopiero kiedy poirytowanym tonem kazałam mu się wynosić, zostawił mnie samą.Spinałam sięgające ramion włosy, kiedy po raz kolejny z korytarza usłyszałam melodyjkę telefonu.Pamiętam, że przez moment się zawahałam – odebrać czy zanurzyć się w pachnącej karmelem pianie?Wciąż było mi zimno, spieszyłam się. Wybrałam kąpiel, wybór wydał mi się oczywisty. Czy mogłamprzewidzieć, że dzwonił spanikowany mąż mojej starszej siostry i że mój poukładany, znajomy światwłaśnie z hukiem miał się zawalić?Woda w wannie była tak cudownie gorąca…Kilka chwil później Bartek zapukał do drzwi łazienki, pytając, czy zjem z nim szybką kolację. Dodał,że właśnie obsmaża kurczaka w jarzynach.– Chyba że wolisz mięso w tajskim sosie?! Wczoraj kupiłem! – krzyknął.Skłamałam, że nie jestem głodna. Tak naprawdę od rana nie miałam w ustach nic oprócz kawałkaprecla… Ale przecież był sylwester, a ja przez całą noc miałam się bawić w idiotycznie obcisłejkremowej kiecce, bezlitośnie podkreślającej każdy mankament figury. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • motyleq.opx.pl