Kozakiewicz Mikołaj - O tolerancji i swobodzie sumienia, LITERATURA FAKTU - j. polski

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
MIKOŁAJ KOZAKIEWICZ
O tolerancji i swobodzie sumienia
KSIĄŻKA I WIEDZA
Redaktor Biblioteczki
MACIEJ MIECIŃSKI
Redaktor
ZENOBIA SKWIRCZYŃSKA
Okładkę projektował
JERZY KĘPKIEWICZ
Copyright by "Książka i Wiedza", 1963
Warszawa, Poland
Od autora
Człowiek, aby być szczęśliwym, musi zaspokoić swoje głwne pragnienia i potrzeby. To prawda,
jednakże nie mają racji ci, ktrzy głwne potrzeby i pragnienia człowieka sprowadzają do spraw
materialnych, takich jak jedzenie, mieszkanie, ubranie itd. Bez ich zaspokojenia niemożliwe jest
wprawdzie biologiczne życie jednostki, ale tym, co czyni je naprawdę ludzkim, są potrzeby innego
rzędu, potrzeby, ktre nie wahałbym się nazwać wyższymi.
Dwm z nich - potrzebie tolerancji i swobody sumienia - poświęcona jest niniejsza praca. Czy
jesteśmy tolerancyjni? Czy nasze społeczeństwo gwarantuje obywatelom prawo swobody myśli i
sumienia? Oto pytania, na ktre sprbuję udzielić odpowiedzi na następnych stronicach tego
szkicu.
Przesądy stare i nowe
Bardzo lubię czytać pamiętniki. Tak się złożyło, że wypadło mi przeczytać ich wiele. Były to
pamiętniki zarwno ludzi młodych, bardzo młodych, starszych, jak i zupełnie starych. Część z nich
opublikowałem, część jeszcze czeka na publikację. Lubię je czytać, gdyż dają prcz opisu spraw
wielkich także dokumentację spraw drobnych, może nieważnych w skali historii narodu czy
ludzkości, ale interesujących w skali życiowych doświadczeń jednostki.
Stary działacz oświatowy Jan Kolanko tak na przykład opisuje w swym nie opublikowanym
pamiętniku rżne zwyczaje z rodzinnej wsi rzeszowskiej sprzed lat pięćdziesięciu: "Żeby wyleczyć
zakażenie krwi, trzeba było postawić nogę na siekierze, wysuwając chorą, z zakażeniem, kończynę
nieco do przodu, a następnie przerzucano nad pachwiną kilkakrotnie żarzący się ogar, czyli węgiel
drzewny. Żeby zatamować krwotok, stosowano obmywanie rany własnym moczem i okładanie
chlebem zagniecionym z pajęczyną. Według opinii łamanie w kościach (czyli reumatyzm) jest
wynikiem zrywania i łamania gałęzi czarnego bzu. Żeby się wyleczyć z łamania, trzeba było
wyhodować na głowie kołtun, do ktrego łamanie przechodzi, wtedy taki dojrzały kołtun obcinano
i rzucano na drogę, a kto go dotknął, na tego przeszła choroba. Żeby zaś wyleczyć dziecko od
nocnego moczenia się, zalecano zjedzenie przezeń słonego sznurka od kiełbasy lub słoniny itd. itd."
Powiecie mi: I cż tutaj nadzwyczajnie ciekawego? Po prostu przesądy i zabobony. Ludzie byli
wtedy ciemni - przecież to wieś sprzed pięćdziesięciu laty - więc wierzyli w rżne gusła. Zgoda. Na
pewno dzisiaj chłopi z rodzinnej wsi Jana Kolanko, zamiast przerzucać ogar nad pachwiną, leczą
zakażenie krwi zastrzykiem penicyliny. Ba, nawet ich świnie i krowy leczy się dziś penicyliną,
streptomycyną i innymi antybiotykami. Bo rzeczywiście człowiek, ktry jedzie do pracy
autobusem czy pociągiem, ktry orze pole traktorem, telefonicznie rozmawia ze spłdzielnią,
wieczorem ogląda telewizję, patrzy, jak nad jego głową kursują regularnie samoloty
komunikacyjne, czyta w gazecie o rakiecie mijającej planetę Wenus - nie może, a w każdym razie
nie powinien być przesądnym i zabobonnym, jak chłop rzeszowski przed pięćdziesięciu laty. Ale
czy to znaczy, że my, ludzie wspłcześni pierwszym lotom kosmicznym, wszyscy już jesteśmy
wolni od wszelkich przesądw i zabobonw?
Nieraz wydaje mi się, że wielu z nas ulega najgorszemu przesądowi, a mianowicie: własny przesąd
uważamy za bardziej uzasadniony i bardziej racjonalny od cudzego. Nie mam tutaj na myśli tych
niewinnych przesądw, jak: należy unikać kobiet z pustymi wiadrami, albo: nie zaczynać spraw 13
dnia w miesiącu, albo: odpukać "na psa urok", gdy ktoś chwali nasze dzieci. Ostatecznie te
przesądy zawsze traktujemy trochę z przymrużeniem oka, na wpł serio. Nasze rzeczywiste
przesądy stały się trudniej dostrzegalne, bardziej zamaskowane, a tym samym mniej rzucające się
w oczy.
2
Zabobony tkwiły w błędnych, fantastycznych wyobrażeniach. Sabat czarownic na starym sztychu,
niemieckim.
Nie stały się jednak przez to mniej szkodliwe. Bo ostatecznie przesąd o leczeniu zakażenia krwi
siekierą i ogarem mgł zaszkodzić tylko tym, ktrzy na zakażenie krwi zachorowali, a to, jak
wiadomo, nie spotyka na szczęście ciągle i każdego z nas. Tymczasem są pewne przesądy, ktre,
jeśli tylko człowiek uznał je za prawdziwe, działają stale, rzutują na jego sądy o ludziach i
rzeczach, przez co wypaczają jego postępowanie. Skala tych przesądnych, z gry powziętych
przekonań i ocen jest bardzo szeroka: od stwierdzeń wyrażających niechęć regionalną np.
krakowianina do warszawiaka: "Każdy warszawiak jest kombinatorem i samochwałą" lub
warszawiaka do krakowianina: "Każdy krakowianin jest dusigroszem i egoistą" - do bardziej
kategorycznych i nasyconych nienawiścią twierdzeń rasistowskich: "Jak świat światem nie będzie
Niemiec Polakowi bratem", oraz religijnych: " Każdy niewierzący jest człowiekiem niemoralnym"
i odwrotnie: "Każdy człowiek wierzący jest głupcem", "Każdy ksiądz jest wrogiem socjalizmu i
Polski Ludowej" oraz takich: "Każdy, kto ma sklep prywatny czy zakład rzemieślniczy, jest
złodziejem" itp.
Życie nasze byłoby na pewno o wiele piękniejsze i o wiele łatwiejsze, gdybyśmy się potrafili
wyzwolić od przesądw i pochopnych uoglnień opartych nie na dowodzie i rozumowaniu, lecz na
przesłankach pozaracjonalnych i reakcjach uczuciowych. Zastanwmy się przez chwilę, co leży u
podstaw tych nieraz jawnie fałszywych, lecz jakże często występujących przesądw i mylnych
uoglnień.
Wsplną cechą przesądw i zabobonw jest to, że opierają się one na założeniach i wyobrażeniach
wykraczających poza granicę obiektywnego i naukowego ich sprawdzenia. Jeśli ktoś uważa, że
liczba "13" przynosi nieszczęście, a spotkana rano kobieta z pustymi wiadrami zwiastuje
nieuchronne niepowodzenie, i powstrzyma się w tym dniu na przykład od udania się na rozprawę
sądową we własnej sprawie, wtedy postępuje przesądnie, ponieważ nie ma ani jednego rozumnego
dowodu na to, że w ogle istnieją dni feralne, że więc trzynasty dzień w miesiącu musi być feralny
lub że spotkanie kobiety z pustymi wiadrami może mieć jakikolwiek wpływ na pogląd i decyzję
sędziw w jego sprawie. Zabobon jest czymś podobnym, bo polega nie tylko na mylnym,
fantastycznym wyobrażeniu o własnościach pewnych rzeczy i zjawisk, ale na pewnych
irracjonalnych, magicznych, rozumowo nie uzasadnionych działaniach mających odwrcić lub
spowodować jakiś skutek. U podstaw zarwno przesądw, jak zabobonw leżą więc mylne, nie
mające nic wsplnego z wiedzą naukową, ale silnie zabarwione uczuciowo wyobrażenia i
przekonania.
Wiedźmy latające na miotłach, czarodziejskie ziela i potworne diabły - to świat zabobonw i
przesądw, ktry w krajach cywilizowanych należy już do przeszłości.
Człowiek XX wieku na ogł łatwo uwalnia się od prymitywnych zabobonw i przesądw.
Najgorsze są jednak te z nich, ktre nie prowadzą do działań magicznych, o jakich pisał w swym
pamiętniku Jan Kolanko, ale ktre w praktyce wpływają na postępowanie ludzi w ich życiu
osobistym i społecznym, przez co deformują stosunek człowieka do człowieka.
Każdy z nas, jeśli poszpera w swej pamięci, znajdzie na pewno szereg głębokich przekonań i z gry
powziętych sądw, ktre wpływają na jego stosunek do innych ludzi, choć nigdy nie sprawdzał ich
słuszności. Czy nie zdarzyło się wam na przykład krzywić niechętnie na widok płomiennie rudego
człowieka i posądzać go w cichości ducha o fałszywe usposobieme, a także najeżać się
wewnętrznie, gdy prbował on pozyskać waszą przyjaźń lub życzliwość?
A przecież wiadomo od dawna, że kolor włosw zależy od ilości barwnika (pigmentu), a nie od
cech charakteru i osobowości człowieka. Skąd więc ta niechęć do rudych? Bo rudych jest niewielu,
3
oni się wyrżniają spośrd ogłu, są inni, i to już wystarczy, żeby nimi pogardzać. Można
przypuszczać, że w narodzie, w ktrym większość stanowiliby rudzi, podobnie podejrzanymi
wydawaliby się bruneci lub blondyni.
Dlaczego do dziś jeszcze spotkać się można z pogardliwą opinią o pewnych ludziach "obcego"
pochodzenia narodowościowego? Bo mają inne, wschodnie, rysy twarzy, mwią innym językiem,
ktrego ogł nie rozumie, zachowują własne obyczaje i religię - są więc inni, obcy, a więc
zasługują na pogardę. Jeśli nie wierzycie temu, że właśnie obyczajowa "inność" ludzi, ich
odrębność bywa najczęściej powodem dyskryminowania w oparciu o przesądne uoglnienia,
posłuchajcie, jak nieraz psioczą na "zabużańcw" (repatriantw) rdzenni mieszkańcy ziem polskich
i jakie żale wnoszą przeciw tubylcom przybysze zza Buga. Tym, czym przed wojną dla wschodnich
kresw II Rzeczypospolitej byli "przeklęci galileusze", czyli przybysze z Galicji, tym na wielu
terytoriach naszego kraju bywają dzisiaj "zabużańcy".
Obraz Marka Oberlandera "Napiętnowani" (1955) pokazuje we wstrząsającym artystycznym
symbolu przesąd rasowy.
Jest to oczywiście postępowanie nierozsądne, niehumanitarne i nietolerancyjne. Ludzie zatruwają
sobie życie - izolują się, nie pozwalają na mieszane małżeństwa, podstawiają sobie nogi,
prześladują się wzajemnie - a przecież gdyby dobrze poskrobać, to okazałoby się, że pod patyną
starych rasowych czy regionalnych przesądw, starych antypatii i uprzedzeń, przytaszczonych do
socjalizmu ze starego świata powaśnionych ludzi, nie ma ani krzty rozumnego uzasadnienia.
Przedmiotem znienawidzonej "inności", z powodu ktrej jedni ludzie potępiają i prześladują
innych, może być wszystko: odrębny kolor skry, odmienna religia, odrębny język czy obyczaje.
Stany Zjednoczone Ameryki Płnocnej, ktre lubią się ogłaszać "kolebką zachodniej demokracji",
do dzisiaj nie uporały się, jak wiadomo, z problemem murzyńskim. Jeszcze przed wojną domową
(1862 r.) Stany Zjednoczone przyznawały zaledwie 1,7% dzieci murzyńskich prawo do nauki. W
1962 roku dzieci murzyńskie w USA objęto obowiązkiem szkolnym, ale do dzisiaj w wielu stanach
obowiązuje segregacja rasową, to znaczy zakaz uczęszczania dzieci murzyńskich do tych szkł, do
ktrych chodzą dzieci białe. W pięciu stanach: Alabamie, Florydzie, Georgii, Missisipi i
Południowej Karolinie - nadal obowiązuje zakaz wstępu Murzynom na wyższe uczelnie. Murzyni
są upośledzeni także pod względem płac. Podczas gdy na południu USA średnia zarobkw białego
robotnika w roku 1958 wynosiła 4,5 tysiąca dolarw rocznie, to średnia zarobkw robotnika
Murzyna w tym samym czasie, według źrdeł amerykańskich, wynosiła 2,6 tysiąca dolarw roczie.
W USA pokutują jeszcze przesądy rasowe.
Można by mnożyć takie przykłady, są jednak zbyt dobrze znane - choćby z doniesień prasy - aby
trzeba je było tutaj powtarzać.
Co leży u podstaw przekonania, że Murzynom w USA należy się mniej niż białym obywatelom?
Tkwi niewątpliwie, zakorzeniony od czasw niewolnictwa, przesąd rasowy. Do przesądu rasowego
rżni usłużni "naukowcy" dorabiają zresztą całe pseudonaukowe teorie. Socjologowie badają
problem stosunkw sąsiedzkich w Ameryce. Z przeprowadzonych badań wynika, że przeciętny
Amerykanin najbardziej nie życzyłby sobie mieć za sąsiada Murzyna, Portorikańczyka, Chińczyka
itd. Psychologowie układają testy dla pomiaru inteligencji i otrzymują "niezbite" dowody na to, że
poziom inteligencji ludzi białych jest znacznie wyższy od poziomu ludzi kolorowych. Moraliści
badają wiek rozpoczęcia życia płciowego przez kobiety białe i kolorowe oraz częstotliwość
występowania nieślubnych urodzeń w obu tych grupach. Otrzymują w rezultacie, że Murzynki są
mniej moralne, gdyż o wiele wcześniej zaczynają życie płciowe niż białe kobiety, wskaźnik zaś
nieślubnych urodzeń wśrd nich jest dziesięć razy wyższy niż u białych. Na przykład w 1957 roku
4
na 1000 białych mieszkańcw było 19,6 nieślubnych urodzeń, podczas gdy na 1000 Murzynw aż
206,7 nieślubnych urodzeń. Jeden nieuprzedzony, obiektywny rzut oka na wyniki tych badań
wystarczy, żeby zapytać: Czy niższy wskaźnik inteligencji dzieci murzyńskich nie jest czasem,
wynikiem nie koloru ich skry, lecz o wiele gorszych materialnych i kulturalnych warunkw ich
życia? Lub też: Czy do przedwczesnego życia płciowego i wielkiej liczby nieślubnych dzieci nie
zmusza Murzynki nędza i ciasnota mieszkaniowa, nie przyczynia się do tego niski poziom oświaty
i brak wykształcenia?
Po to jednak, żeby umieć zadać sobie takie pytania, a szczeglnie, żeby zgodnie iż prawdą na nie
odpowiedzieć, badacz musiałby sam być wolny od przesądu, musiałby przestać być rasistą.
Tymczasem zdarza się, że naukowiec przystępuje do badań właśnie po to, aby swj przesąd
umocnić, nie zaś po to, aby go podważyć i osłabić.
Nie chciałbym, aby czytelnik posądził mnie o to, że uważam wszystkich uczonych amerykańskich
za rasistw. Na szczęście jest inaczej: każdy nieuprzedzony i myślący Amerykanin ocenia przesąd
rasistowski jako hańbę swego narodu. Chcę tylko powiedzieć, że przesąd rasistowski, jeden z
najszkodliwszych przesądw wspłczesnych, i na podobnej zasadzie oparty przesąd
nacjonalistyczny i szowinistyczny, dziś potrafią odwoływać się nawet do nauki, i to w państwach
zdecydowanie odżegnujących się od rasistowskiego hitleryzmu, ktry stworzył całą "naukową"
teorię o rasach niższych i wyższych ("bermenschen" i "Untermenschen") dla uzasadnienia swojej
ludobjczej polityki.
Co jest przyczyną ogromnej uporczywości niektrych przesądw?
Przesądy - społeczne, rasowe, religijne, nacjonalistyczne i inne - są tak trwałe, gdyż zaszczepia się
je człowiekowi niemalże od kolebki, od pierwszego dnia, w ktrym dziecko zaczyna rozumieć, co
się do niego
Ceremonia przyjęcia kilkuletniego dziecka do antymurzyńskiej organizacji amerykańskiej Ku-klux-
klan.
mwi i co się wokł niego dzieje, Wielu psychologw amerykańskich zaniepokojonych
uporczywością przesądu rasistowskiego badało te sprawy wśrd dzieci amerykańskich. Oto wyniki
niektrych badań, ktre przydadzą się nam w pźniejszych rozważaniach. Tak na przykład badania
Horowitza wykazały, że dzieci białe w miarę tego jak dorastają, coraz bardziej unikają dzieci
murzyńskich jako towarzyszy wsplnej zabawy, posiłkw, wycieczek itd. Ciekawa rzecz, że tylko
do czwartego roku życia dziecko w USA zdaje się nie posiadać żadnych uprzedzeń rasowych.
Potwierdziły to badania Joan Criswell, ktra zaobserwowała wraz ze wzrostem wieku nasilenie
tendencji do łączenia się dzieci w grupy wedle koloru skry: dzieci białe osobno i czarne osobno.
Mary Godman przebadała dzieci w wieku przedszkolnym i okazało się, że tylko 15 procent spośrd
nich miało słabe rozeznanie w rżnicach i odrębnościach rasowych ludzi, 61 procent zbadanych
białych dzieci miało jasno wyrobione zdanie o rżnicach rasowych, używało terminw rasowych,
wydawało ostre oceny na ten temat i aż 24 procent dzieci w wieku poniżej 7 lat (!) posiadało w tej
materii poglądy bardzo "dojrzałe". Wyniki przytoczonych badań są jeszcze jednyn dowodem na
banalną już dziś tezę, że nie ma przesądw wrodzonych, że nabywa się je w trakcie rozwju
osobniczego. Wyniki te dowodzą rwnież czego innego mianowicie: tak jak można dziecku
zaszczepić niehumanitarny, oparty na przesądach stosunek do innych ludzi. tak można je rwnież
wychować, jak to zakłada pedagogika socjalistyczna, w duchu poszanowania dla innych
narodowości i ras, w duchu tolerancji - poprzez zrozumienie zasady, że "inny" wcale nie znaczy
"gorszy".
5
[ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • motyleq.opx.pl