Kosidowski Zenon - Opowieści biblijne, LITERATURA FAKTU - j. polski

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
ZENON KOSIDOWSKI
OPOWIEŚCI
BIBLIJNE
WSTĘP
Książki moje zalicza się zwykle do kategorii popularnonaukowych. Nie uchybiając tej skądinąd pożytecznej
dziedzinie, muszę wyznać, że ambicje moje sięgają dalej. Może ulegam złudzeniu, ale uważam siebie za
pisarza, który za tworzywo artystyczne obrał sobie po prostu epopeję zdobyczy naukowych. Pasjonuje mnie
odkrycie, ale w większym jeszcze stopniu sam odkrywca jako człowiek, jego trud, jego mozół i dramatyczna
przygoda w drodze ku prawdzie, jego sukcesy jakże często osiągane za cenę zdrowia i życia.
Cóż bowiem może być bardziej porywającego niż ten długi korowód cichych badaczy, genialnych i
szlachetnych maniaków czy bezinteresownych awanturników żądnych wiedzy, którzy na przekór wszystkiemu
obalali przesąd za przesądem i wpuszczali coraz więcej światła do naszych zamroczonych czerepów? Ich
martyrologia i triumfy - to chyba najcudowniejszy z tematów literackich. Wśród okropności, jakich nie
szczędziła nam i nie szczędzi historia, są oni w gruncie rzeczy jedyną afirmacją i usprawiedliwieniem naszego
życia na padole ziemskim. Parafrazując Stendhala chciałoby się powiedzieć, że człowieczeństwo bez wiedzy
byłoby jak okręt bez balastu wydany na igraszkę ślepych żywiołów.
Jeżeli pisałem o losach starodawnych kultur, to zawsze czyniłem to w poszukiwaniu tej właśnie afirmacji
życia, tego cennego wątku ludzkiego postępu, który przewija się poprzez burzliwe okresy wojen, okrucieństw i
ciemnoty. Szukałem człowieka, który miotając się w pętach pierwotnych instynktów i zabobonów, szedł jednak
naprzód ku świtającym horyzontom bytu. Śledzenie jego pełnej udręki wędrówki przez ery, epoki i stulecia - to
właśnie temat moich książek. Nie ma bowiem bardziej przejmującej epopei niż pochód rodzaju ludzkiego od
jaskiniowca do odkrywcy atomu i tajemnic kosmosu.
W tym perspektywicznym obrazie odcinek niemałej wagi stanowi właśnie Stary Testament. Przenikał on
tysiącem włókien naszą kulturę, pod jego wpływem kształtowała się wyobraźnia pokoleń, nasz język i nasze
obyczaje.
A jednak jakże mało na ogół jesteśmy obeznani z jego treścią! Starsze pokolenie pamięta wybrane fragmenty,
dzisiejsze pokolenie natomiast, wychowane w duchu laickim, już chyba nic nie wie o Biblii. Przekład Wujka, a
nawet nowocześniejszych tłumaczy przez swój archaiczny tok języka nie zachęca przeciętnego człowieka do
lektury, a ludzi o przekonaniach racjonalistycznych odstrasza mniemanie, że jest to księga sakralna, pełna
sędziwych mitów i przepisów rytualnych.
Tymczasem za sprawą nauki dokonał się proces rewindykacji Biblii jako dokumentu świeckiego,
zawierającego niemały ładunek wiadomości historycznych. Początki systematycznych badań w tej dziedzinie,
pomijając dawniejsze sporadyczne próby, przypadają na połowę XIX wieku. Ale w stosunkowo krótkim okresie
bez mała stu lat także gruntowne, rewolucyjne przeobrażenia nastąpiły w naszych poglądach na Biblię
Aż do połowy ubiegłego wieku pozostawała ona domeną zastrzeżoną dla teologów. Jako księga święta,
natchniona przez Boga, zażywała w stosunku do zakusów nauki swoistego immunitetu, zawarowanego
rygorami instytucji kościelnych. Próby krytycznego spojrzenia na tekst biblijny pod kątem lingwistycznym czy
historycznym poczytywano długo za świętokradztwo i zamach na wierzenia religijne.
Panowało przekonanie, że Mojżesz, Jozue, Dawid, Salomon i prorocy istotnie napisali odnośne części Biblii,
że Jahwe ustanowił „Dziesięcioro przykazań” na górze Synaj, że Eliasz na płonącym rydwanie poszybował w
niebo, a Daniel wyszedł cało z jamy lwów. Gdy tekst biblijny w zbyt oczywisty sposób pozostawał w
rozdźwięku z tym, co mieści się w pojęciu sakralności, komentatorzy doszukiwali się w nim alegorycznego
sensu, pełnego mistyki. Tak na przykład Pieśń nad pieśniami, liryka miłosna dysząca wschodnią zmysłowością,
przeistoczyła się w ich wersji w poemat religijny, w którym pod symbolem oblubieńca ukrywał się Jahwe, a w
erze chrześcijańskiej Chrystus, że tak niedawno Biblia uchodziła za jedyny autorytet w sprawach wiedzy o
świecie. Urocze w swej naiwności opowieści biblijne o Adamie, Ewie i raju większość ludzi brała dosłownie
jako ostatnie słowo o początkach życia na ziemi. Gdy Darwin w roku 1859 ogłosił swoją teorię ewolucji w
dziele „O pochodzeniu gatunków”, rozpętał burzę protestów nie tylko wśród wyznawców Biblii, ale nawet w
pewnych kołach naukowców.
W drugiej połowie ubiegłego wieku, gdy widnokrąg naszej wiedzy gwałtownie poszerzył się dzięki
łańcuchowi wspaniałych odkryć naukowych, musiał siłą rzeczy nastąpić zwrot w ustosunkowaniu do Biblii. Jej
problemami zajęli się wreszcie uczeni z prawdziwego zdarzenia; powoli rozwinęła się biblistyka, której
początki sięgają XVII wieku, wyodrębniła się nowa gałąź nauki z własnymi, wyostrzającymi się z dnia na dzień
metodami badawczymi.
Tej przemianie sprzyjała przede wszystkim ogólna atmosfera Europy, która wychodziła ze swojej izolacji
kulturalnej. Podróżnicy i badacze nieznanych lądów wzbudzili żywe zainteresowanie dla wielkich kultur
Bliskiego i Dalekiego Wschodu. Wówczas między innymi uświadomiono sobie, że Biblia nie może rościć sobie
wyłącznego prawa do miana księgi objawionej. Przecież bramini indyjscy mają Rigwedę, wyznawcy nowszego
hinduizmu Mahabharatę i Ramajanę, buddyści zagangesowych Indii, Japonii, Chin i Mongolii księgi Mahajana,
Parsowie, ostatni wyznawcy Zoroastra, Zend i Awestę, muzułmanie Koran. A poczet ów bynajmniej nie jest
wyczerpany, gdyż trzeba tu chyba dorzucić jeszcze święte księgi chińskiego konfucjanizmu i taoizmu, jak też
japońskiego sintoizmu.
Wszystkie te pisma święte w mniemaniu ich wyznawców zawierają jakoby wyłączną, objawioną prawdę,
chociaż tak ogromnie między sobą się różnią. Biblia zajmuje między nimi jedno z miejsc, i to wcale nie
najprzedniejsze, gdyż pod względem liczby wyznawców ustępuje niejednemu z nich. Odarta z aureoli
jedyności, Biblia przestała być fenomenem nadzwyczajnym i niepowtarzalnym, lecz okazała się jednym z wielu
przejawów ludzkiej tęsknoty za prawdą. Podłożem, z którego wyrosła, są normalne procesy psychologiczne i
socjalne, jednakowe u ludów wszystkich kontynentów, bez względu na rasę, język i kulturę.
Uczeni zajmujący się analizą i badaniem tekstu biblijnego wypracowali nową dziedzinę wiedzy, zwaną
krytyką biblijną, którą podzielono na niższą i wyższą.
Krytyka niższa trudni się ustaleniem możliwie autentycznego tekstu przez wykrycie pomyłek kopistów i
tłumaczy. Nas interesuje raczej krytyka wyższa, gdyż dzięki jej rewelacyjnym wnioskom dowiedzieliśmy się,
czym w istocie rzeczy jest Stary Testament. Pionierami tej nowej dziedziny badawczej byli między innymi
Strauss, Renan i Wellhausen. Nienaganna logika ich metod lingwistycznych, doprowadzonych do
zdumiewającej finezji, przemogła w końcu opór dogmatystów i nawet Kościół katolicki musiał ustąpić.
W roku 1943 Pius XII ostatecznie usankcjonował krytykę biblijną i tym samym otworzył badaczom
katolickim drogę do wiedzy, której argumentacja miała tak nieodpartą siłę, że niepodobna było jej w dalszym
ciągu negować.
Jakimi metodami posługuje się krytyka wyższa w swej pracy badawczej ? Sprawa jest dość złożona i dla
niespecjalistów zbyt może nużąca. Celem sprowadzenia tego zagadnienia do paru podstawowych elementów
pozwolimy sobie na porównanie dość uproszczone, mające jednak tę zaletę, że sprawę wyjaśnia w sposób
bardzo poglądowy.
Wyobraźmy sobie polonistę, który ma przed sobą opowiadanie skompilowane w jedną narracyjną całość z
zapożyczeń z Reya, Paska, Naruszewicza, Niemcewicza i Lelewela. Ponieważ język polski, podobnie jak inne
języki, ulega z biegiem czasu znacznym przemianom rozwojowym, a każdy z wymienionych autorów ma w
dodatku swój własny styl, nasz polonista z łatwością wytropi w poszczególnych partiach tekstowych różnice w
składni, słownictwie i frazeologii. Przeprowadzając szczegółową analizę tekstu, pozna się rychło na
mistyfikacji. Mało tego, ustali autorów poszczególnych części składowych, a w wypadku gdyby mu się to nie
udało, na pewno określi według charakterystycznych znamion języka czas powstania danego tekstu. Ostatecznie
osądzi, że opowiadanie jest zlepkiem fragmentów rozmaitego pochodzenia i że wobec tego nie może być
dziełem jednego autora.
Z podobnymi, tylko że o wiele bardziej złożonymi problemami mają do czynienia krytycy biblijni. Księgi
Starego Testamentu, uznawane przez Żydów, zachowały się w języku hebrajskim, wyjąwszy nieliczne
fragmenty aramejskie*. Dzięki dokumentom odnalezionym w Tell el-Amarna i Ras Szamra oraz dzięki
niektórym najstarszym fragmentom Biblii, jak np. pieśń Marii, siostry Mojżesza, i pieśń Debory, udało się
zrekonstruować rozwój języka hebrajskiego, począwszy od XIII wieku p.n.e. Uczeni zyskali w ten sposób
doskonałe narzędzie do lingwistycznej analizy poszczególnych ksiąg biblijnych. Jest to oczywiście praca
mrówcza, wymagająca drobiazgowego mozołu i ogromnego zasobu wiedzy. Nie jest ona dotąd bynajmniej
zakończona, a osiągane wyniki stanowią wciąż jeszcze przedmiot ożywionych dysput naukowych. Pewne pod-
stawowe stwierdzenia nie ulegają jednak żadnej wątpliwości.
Ustalono przede wszystkim, że Stary Testament jest zbiorem przekazów historycznych, legend ludowych,
praw, przepisów rytualnych i mitów, sięgających rodowodem rozmaitych epok i środowisk społecznych. Zebrali
i opracowali tę spuściznę kompilatorzy żydowscy w dość późnym okresie, bo przeważnie po niewoli
babilońskiej. Pod naporem tych faktów rozchwiała się oczywiście niejedna uświęcona przez wieki tradycja, jak
np. aksjomat, że autorami Pięcioksięgu byli Mojżesz i Jozue, że prorocy sami spisali swoje nauki (z niektórymi
wyjątkami), że Dawid ułożył Psalmy, a Salomon Pieśń nad pieśniami i Przypowieści.
W Biblii różnego pokroju warstwy tekstowe pozachodziły jedna na drugą lub splątały się do tego stopnia, że
ich rozsegregowanie i zidentyfikowanie naukowe stanowić będzie jeszcze przez wiele lat przedmiot pracy
krytyków biblijnych. Zagadnienie skomplikowały w dodatku uzupełnienia dorzucone z tych czy owych
względów przez długi szereg redaktorów, kompilatorów i skrybów. Do tej dziedziny należą między innymi tak
zwane mity etiologiczne, czyli mity dorobione „ex post” dla wyjaśnienia pewnych incydentów, których
rzeczywisty przebieg zatarł się w pamięci pokoleń. Mitami etiologicznymi są na przykład cud przekroczenia
Morza Czerwonego, cud manny i cud zatrzymania wód Jordanu. Badania wykazały, że kryją się za nimi
wydarzenia całkiem naturalne, które dopiero później, przyćmione biegiem czasu, urosły do zjawisk
nadnaturalnych.
Uwieńczeniem tych wszystkich prac naukowych jest jednak krytyka historyczna Biblii. Postarajmy się w
kilku zdaniach wyjaśnić, na czym polegają jej prace i zasługi.
Do początków XIX wieku nasze wiadomości o starożytnych kulturach Bliskiego Wschodu były niezmiernie
szczupłe i w wielu wypadkach dość bałamutne, jedynymi źródłami, jakie mieliśmy, były mętne wzmianki w
Biblii i relacje historyków greckich, jak Herodot, Ksenofont, Ktesias i Diodoros, przy czym dwaj ostatni nie
zasługiwali na wiarę. Nazwy takich ludów, jak Babilończycy, Asyryjczycy, Egipcjanie i Persowie, właściwie
mało nam mówiły, a obszary ich państw stanowiły na mapie białe plamy. Nic dziwnego przeto, że Biblia,
wyrwana z kontekstu historycznego, stała się polem najfantastyczniejszych interpretacji. Nie istniała żadna
możliwość stwierdzenia, co w jej relacjach jest legendą, a co prawdą historyczną.
Mgły ignorancji zaczęły się rozsnuwać dopiero z nastaniem epoki wielkich odkryć archeologicznych w
połowie ubiegłego wieku. Spod piasku pustyni wydobyto na powierzchnię wspaniałe zabytki zapomnianych
kultur: świątynie i grobowce faraonów oraz ruiny świątyń i pałaców królewskich Chorsabadu, Hattuszasz,
Niniwy, Babilonu, Ur, Ugarit, Mari i wielu innych starodawnych miast Mezopotamii i Syrii. W wykopaliskach
znaleziono niezliczoną ilość dokumentów pisanych, dosłownie całe ogromne biblioteki i archiwa. Tak na
przykład w ruinach pałacu króla asyryjskiego Assurbanipala w Niniwie zachowało się aż dwadzieścia pięć
tysięcy tabliczek glinianych z tekstami w piśmie klinowym. Obejmują one korespondencję dyplomatyczną,
traktaty, modlitwy, zabytki literatury i mity religijne ubiegłych wieków, między innymi epos o Gil-gameszu
zawierający opowieść o potopie. W roku 1901 odkryto w Suzie kodeks praw króla babilońskiego
Hammurabiego (1750-1690 p.n.e.); kodeks ten, jak się okazało, był źródłem niektórych przepisów prawnych
Pięcioksięgu.
Gdy Francuz Champollion (1790-1832) rozszyfrował hieroglify egipskie, a Niemiec Grotefend (1775-1853)
wdarł się w arkana znaków klinowych, rozpoczęto odczytywanie tych dokumentów. Praca ta nie jest bynajmniej
zakończona, ale już dziś stanęły przed nami w pełni światła mało znane lub zgoła zapomniane narody
starożytnego świata: Sumerowie, Babilończycy, Asyryjczycy, Chaldejczycy, Fenicjanie, Filistyni, Hetyci,
Mitanni, Persowie, Aramejczycy i Egipcjanie. Wiemy już sporo o ich kulturze, religii i obyczajach, a historię
niejednego z tych ludów znamy po dziś dzień tak szczegółowo, że na jej temat napisano już obszerne książki.
W połowie ubiegłego wieku rozpoczęły się poszukiwania archeologiczne także w Palestynie. Wykopano już
większość miast, których nazwy znaliśmy jedynie tylko z Biblii. W ruinach ich znaleziono potwierdzenie wielu
przekazów biblijnych, między innymi niezbite dowody kampanii zaborczej Jozuego, pozostałości budownictwa
z czasów Saula, Dawida i Salomona oraz spustoszenia dokonane przez najazdy Aramejczyków, Asyryjczyków i
Chaldejczy-
ków. Z drugiej strony inskrypcje i dokumenty egipskie, asyryjskie, chaldejskie i perskie pozwoliły nam
ustalić, że nie wszystko w Biblii jest legendą i fantazją, że w jej narracji tkwią niby kamienie milowe pewne
fakty historycznie udokumentowane.
Naród izraelski, podobnie jak każdy inny naród, nie mógł żyć w całkowitej izolacji kulturalnej i obyczajowej,
zwłaszcza że był młodym narodem w stosunku do otaczających go starych, bogatych i dojrzałych cywilizacji.
Krytyka historyczna zajmuje się wykrywaniem tych związków i pod tym względem może zapisać na swoje
dobro pewne niewątpliwe sukcesy. Przede wszystkim więc metodą korelacji udało się jej częściowo
zrekonstruować chronologię historii biblijnej, uzupełnić lub ustalić pewne epizody, które Biblia bądź pomija
milczeniem, bądź też omawia lakonicznie lub jednostronnie, i naświetlić polityczne motywy wielu wydarzeń,
których nie rozumieliśmy, jednym słowem - nadać dość naiwnie opowiedzianej historii biblijnej jakiś
pragmatyczny porządek przyczyn i skutków.
Ważniejsze dla nas było ustalenie ścisłych powiązań w dziedzinie obyczajów, prawodawstwa i religii. Tym
zagadnieniom poświęcamy w książce sporo miejsca, wystarczy więc tu jedynie tylko zaznaczyć dla przykładu,
że np. prawa i ..Dziesięcioro przykazań” Mojżesza ukształtowały się pod wpływem prawodawstwa
mezopotamskiego, że historia stworzenia świata, potop i wiele innych opowieści są zapożyczeniami z mitologii
babilońskiej, że nawet cała eschatologia proroków, jak sąd ostateczny, nagroda i kara po śmierci, niebo i piekło,
anioły i szatan, jest pochodzenia obcego. Słowem - wszystkie nasze koncepcje religijne i artykuły wiary są o
kilkanaście stuleci starsze niż Biblia, która nam je przekazała.
Pod wpływem wszystkich tych odkryć zaczęliśmy patrzeć na Biblię innymi oczyma i ku naszemu zdumieniu
spostrzegliśmy, że jest ona jednym z największych arcydzieł literatury światowej, dziełem wyjątkowego
realizmu, w którym przelewa się i kipi autentyczne życie. Po prostu trudno uwierzyć, że ów bogaty kalejdoskop
opowieści, pełnych plastyki, ruchu i kolorytu, oraz ludzi w ciało i krew obleczonych - mógł powstać w tak
odległej przeszłości i że przetrwał do naszych czasów.
W tym zbiorze opowieści, baśni, psalmów, liryk i natchnionych proroctw uzdolniony lud obnażył swoją
mądrość życiową, wniknął w najtajniejsze głębie natury ludzkiej i śmiało podjął pytanie, które jest pytaniem o
sens życia. Biblia ma za temat wielowiekowe dzieje plemion hebrajskich, ubarwione z czasem różnymi
niezwykłymi opowieściami i legendami.
Treść Biblii jest tak bogata, jak bogate jest samo życie. Sceny idylliczne sąsiadują bezpośrednio z krwawymi
wojnami, ekscesami wyuzdania i deprawacji oraz epizodami, które wstrząsają swoim tragizmem. A jakież tam
bogactwo w galerii występujących postaci! Dość wymienić jednym tchem Samsona, króla Saula miotającego się
w osamotnieniu, półobłędzie i klęsce czy też wytwornego, wielce obrotnego Salomona, który na handlu końmi i
produkcji miedzi dorobił się wielkiego majątku.
Uwieńczeniem tych wydarzeń jest zbiorowa tragedia ludu żydowskiego, porwanego w niewolę babilońską.
Ale jak w prawidłowo zbudowanej tragedii wraz z finałem następuje katharsis, oczyszczenie i rehabilitacja.
Wysiedleńcom wiodło się nie najgorzej w Babilonii, a jednak ginęli z tęsknoty za krajem. Siadając nad
Eufratem, zawodzili swoje pokutne psalmy i nie tracili nadziei, że zaświta im wolność.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • motyleq.opx.pl