Kaye Marilyn - Replika 01 - Amy numer siedem, Książki

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Kaye Marilyn
Amy numer siedem
Replika 01
KsiąŜkę tę z miłością i wdzięcznością dedykuję Grupie:
Anne Adams Lang, Jane Furse, Bette Glenn, Katherine
Leiner, JoAnne McFurland, Lavinii Plonce. Gretcie Keene
Sabinson i Michele Willens.
Prolog
Dyrektor wziął teczkę do ręki. Otworzył ją, przejrzał
kartki znajdujące się w środku, po czym zamknął.
- Czemu mi to pokazujesz? Ten projekt został za
kończony przed dwunastoma laty.
~ Być moŜe trzeba go będzie wznowić.
-
Po co? PoŜar zniszczył cały materiał.
Są dowody, Ŝe coś mogło się zachować.
Dyrektor podniósł głowę, zaciekawiony.
-
Coś? Czy ktoś?
- Chcemy, Ŝebyś to sprawdził.
rozdział pierwszy
my nie miała pojęcia, skąd się tu wzięła. Nie wiedziała,
gdzie jest ani co robi w tym miejscu. Wiedziała tyłko, Ŝe
była tu juŜ wiele, wiele razy, nie czuła więc lęku.
LeŜała na piecach. Słyszała słabe, znajome, rytmiczne dźwię-
ki, jakby stłumione bicie w bębny. Ze wszystkich stron widać
było biel. Amy nie mogła jednak rozróŜnić Ŝadnych kształtów.
Za szybą wszystko wydawało się zamglone.
Otaczała ją szyba, gruba szyba. Gdyby wyciągnęła rękę albo
podniosła nogę, mogłaby jej prawie dotknąć.
Fakt, Ŝe przebywała za szkłem, nie budził jej niepokoju,
Zdawała sobie sprawę, Ŝe te szyby mają ją chronić, choć nie
była pewna przed czym. LeŜała na czymś miękkim, ciepłym
i wygodnym. Wdychała czyste, wonne powietrze, jej Ŝołądek
był pełny, nie groziło jej Ŝadne niebezpieczeństwo,
ChociaŜ... Nie! Coś się działo, coś, co nie zdarzyło się nigdy
wcześniej. Pomarańczowa smuga przecięła biel. Polem pojawiły
się następne. Amy usłyszała nieznany jej dotąd dźwięk, coś
jakby trzask. Było jej coraz cieplej, aŜ za ciepło.
9
A
Ogień! Za szyba szalał ogień. Płomienie z kaŜdą chwilą były
coraz większe i zbliŜały się do Amy. Chciała krzyczeć, ale
głos uwiązł jej w gardle. Próbowała się poruszyć, ale ciało nie
reagowało na polecenia płynące z mózgu. Coś jej mówiło, Ŝe
ogień okaŜe się silniejszy od szkła, Ŝe szyba tym razem jej nie
ochroni. Znalazła się w pułapce. Wkrótce strawią ją płomienie.
Przestanie istnieć. Ogarnęło ją uczucie, którego do tej pory nie
znała - strach. Zaczęła drŜeć.
MoŜe właśnie dlatego się obudziła. Z trudem usiadła na
łóŜku. Ciągle jeszcze dygotała i mimo lekkiego wietrzyku,
wpadającego do jej sypialni przez otwarte okno, była mokra
od potu.
Ale nie miała juŜ przed sobą ani szyby, ani złowieszczego
blasku płomieni. W słabym świetle latarni, sączącym się
przez zasłony, widziała swój cień w lustrze wiszącym na
drzwiach szafy. Z półmroku wyłaniało się biurko, szafa z
ksiąŜkami i stara kolekcja lalek Barbie. Pierwszą myślą, jaka
przyszła jej do głowy, było to, Ŝe trzeba by się ich wreszcie
pozbyć. W końcu miała juŜ dwanaście lat i nie bawiła się
lalkami.
Włączyła lampkę, wstała i na dygoczących nogach podeszła
do lustru. Poczuła się nieco lepiej, widząc swoje odbicie. Była
blada, im czole miała krople potu, ale wciąŜ pozostawała tą
samą Amy Candler. Metr pięćdziesiąt wzrostu, czterdzieści
pięć kilo wagi. Dwoje oczu, brązowych; dwoje uszu, jeden nos,
usta,
proste zęby, proste włosy, ciemne, podobnie jak oczy. Bła
najzupełniej zwyczajna i normalna, tyle Ŝe ciągle nawiedzał ją ten
sam sen. przynajmniej raz w miesiącu, czasem częściej. Biel,
szkło, ciche dudnienie - do lego przywykła. Jednak tym razem
doszedł nowy element - ogień.
Amy nieco juŜ ochłonęła, ale w czasie snu tak się spociła,
Ŝe teraz strasznie jej się chciało pić.
Woda z kranu nie zadowoliłaby jej; Amy miała ochotę na
zimną gazowaną wodę z lodówki. Przeszła korytarzem na
palcach wstrzymując oddech pod drzwiami sypialni matki.
Nancy Handler miała szósty zmysł, gdy chodziło o córkę - za
kaŜdym razem, kiedy Amy wstawała w nocy, ona zdawała się
to wyczuwać.
Dziewczynka zbiegła schodami na dół i przeszła przez salon
i jadalnię. Włączyła światło w kuchni, po czym wyjęła z lodówki
butelkę. Napełniła szklankę i łapczywie wychyliła ją do dna.
Potem nalała sobie jeszcze trochę wody.
Zawsze najlepiej się czuła w swoim pokoju i właśnie w kuch-
ni, Podobała jej się pokrywająca ściany tapeta w słoneczniki
i stokrotki, a takŜe zasłony w Ŝólto-białą kratę. Z haków
wbitych w sufit zwisały patelnie i garnki, a na środku stał
staromodny rzeźbiony stół, do którego dostawione były cztery
krzesła. Tu Amy mogła udawać, Ŝe mieszka w domku na wsi,
a nie w segmencie w zachodniej części Los Angeles.
Matka włoŜyła wiele serca w wystrój kuchni. Do jednej ze
ścian przymocowane były drewniane półki, kupione na targu
antyków, a na nich stały zdjęcia w staromodnych ramach. Amy
podeszła tam ze szklanką wody w ręku.
Oglądała je juŜ z tryliard razy, ale ich widok zawsze działał
na nią kojąco. Głównie były to zdjęcia Amy, z róŜnych lat,
czasem samej, czasem w towarzystwie mamy. Na półce znalazła
się teŜ fotografia jej matki - z ceremonii zakończenia studiów.
Obok stało jedno jedyne zdjęcie ojca Amy. Wyglądał tak
młodo pewnie dlatego, Ŝe był młody, miał zaledwie dwadzieś-
cia trzy lata, kiedy został na nim uwieczniony. W mundurze
było mu bardzo do twarzy. Po raz nie wiadomo który Amy
poczuła Ŝal, ze nie odziedziczyła po nim kręconych blond
włosów.
Była ciekawa, jak teŜ wyglądałby teraz. Niestety, miała się
tego nigdy nie dowiedzieć. Umarł niecały rok po tym, jak
zrobiono mu to zdjęcie, na dwa miesiące przed jej narodzinami.
Nie zginął na wojnie - w czasie, kiedy odbywał słuŜbę, nie
toczyły się Ŝadne wojny. To był głupi, niepotrzebny wypadek
samochodowy powiedziała Amy niania. Cdyby poległ na polu bitwy,
przynajmniej zostałyby po nim ordery i dyplomy. Ale jako Ŝe
zginął w zwykłym wypadku, w jakimś małym odległym kraju nie
było nic, Ŝadnych pamiątek, nawet grobu, który
11
[ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • motyleq.opx.pl