Kathy Reichs - Poniedziałkowa żałoba, E-booki

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Kathy Reichs
Poniedziałkowa Żałoba
(Monday Mourning)
Przełożyła Martyna Plisenko
Dla Debory Miner
Mojej małej siostrzyczki.
Dla mojego Harry’ego.
Dziękuję, że zawsze tam jesteście.
Oh Monday mornin’
you gave mi no warnin’
of what was to be...
Poniedziałkowy poranek
nie ostrzegł mnie,
że coś się wydarzy
JOHN PHILLIPS
The Mamas and the Papas
Podziękowania
Dziękuję Dardenowi Hoodowi, dyrektorowi Beta Analytic Inc. za rady dotyczące
datowania przy pomocy węgla radioaktywnego. W. Alanowi Gormanowi i Jamesowi K. W.
Lee z Wydziału Nauk Geologicznych z Queens University w Kingston, Ontario oraz
Brianowi Beardowi z Wydziału Geologii University of Wisconsin za to, że podzielili się
swoją wiedzą o budowie geologicznej skał i analizie izotopu strontu.
Dziękuję Michaelowi Finneganowi z Wydziału Antropologii Kansas State University za
dostarczenie szczegółów dotyczących określania wieku kości przy użyciu promieni UV.
Robertowi B. J. Dorionowi z Laboratoire de Sciences Judiciaires et de Médecine Légale za
udzielenie informacji odnośnie prawa własności w Montrealu. Sierżantowi Pierrebwi
Marineau, członkowi Ochotniczej Rezerwy Policji, Sécurité Publique, za przewodnictwo po
gmachu montrealskiego sądu. Claudebwi Pothelowi z Laboratoire de Sciences Judiciaires et
de Médecine Légale za wyjaśnianie kwestii związanych z patologią i sekcją zwłok.
Michaelowi Abelowi za wiedzę o wszystkim, co dotyczy Żydów. Jimowi Junot za dwukrotne
sprawdzanie niezliczonych szczegółów.
Paulowi Reichsowi za rady wynikające z doświadczenia biegłego sądowego. Jak zawsze
wszystkie jego uwagi dotyczące rękopisu były niezwykle cenne.
Mojej przyjaciółce Michelle Phillips za wspaniałomyślną zgodę na wykorzystanie słów
piosenki „Monday, Monday”.
Jestem bardzo wdzięczna Jamesowi Woodwardowi, rektorowi University of North
Carolina w Charlotte, za nieustające wsparcie.
Merci
dla referenta André Lauzona i
wszystkich moich kolegów z Laboratoire de Sciences Judiciaires et de Médecine Légale.
Mojemu wydawcy, Susanne Kirk i mojej agentce, Jennifer Walsh dziękuję za to, że – jak
zawsze – były cierpliwe, wyrozumiałe i wspierały mnie na każdym kroku.
Rozdział
1
Monday, Monday...
C’ant trust that day…
Na ograniczonej podziemnej przestrzeni strzelanina zabrzmiała w mojej głowie jak
melodia.
Otworzyłam oczy, gdy mięśnie, kości i organy wewnętrzne obryzgały kamień niecały
metr ode mnie.
Pokiereszowane ciało przez moment wydawało się przyklejone, po czym ześlizgnęło się,
zostawiając plamę krwi i sierści.
Na policzku poczułam ciepłe krople i usunęłam je dłonią w rękawiczce.
Obróciłam się, wciąż kucając.

Assez!
Dosyć!
Brwi sierżanta – detektywa Luca Claudela złączyły się w kształt litery V. Opuścił swoją
dziewięciomilimetrową broń, ale jej nie schował.
– Szczury. To szatańskie nasienie – francuski Claudela był zduszony i nosowy,
zdradzający jego nadrzeczne pochodzenie.
– Można było rzucić kamieniem – powiedziałam ostro.
– Ten sukinsyn był wystarczająco duży, żeby samemu czymś rzucić.
Godziny kucania w zimnie i wilgoci grudniowego poniedziałku w Montrealu mają swoją
cenę. Moje kolana zaprotestowały, gdy podniosłam się do normalnej pozycji.
– Gdzie jest Charbonneau? – zapytałam, rozciągając najpierw jedną obutą stopę, potem
drugą.
– Przesłuchuje właściciela. Życzę mu powodzenia. Kretyn ma iloraz inteligencji
grochówki.
– To właściciel to odkrył? – machnęłam ręką za siebie.

Non. Le plombier.
– A co hydraulik robił w piwnicy?
– Geniusz zauważył klapę w podłodze obok komody i stwierdził, że zrobi sobie
podziemną wycieczkę, żeby się zapoznać z rurami kanalizacyjnymi.
Pamiętając, jak sama schodziłam po rozpadających się schodach, zastanawiałam się, po
co ktokolwiek miałby podejmować takie ryzyko.
– Kości leżały na wierzchu?
– Mówi, że potknął się o coś wystającego z ziemi. Tam. – Claudel wskazał podbródkiem
płytkie zagłębienie, gdzie południowa ściana stykała się z brudnym podłożem.
– Zostawił to obluzowane. Pokazał właścicielowi. Razem sprawdzili w miejscowej
bibliotece w jakimś atlasie anatomicznym, czy kość jest ludzka. Wzięli książkę z ładnymi
kolorowymi obrazkami, bo pewnie nie umieją czytać.
Właśnie miałam zadać kolejne pytanie, gdy nad nami coś pstryknęło. Oboje spojrzeliśmy
w górę, spodziewając się partnera Claudela.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • motyleq.opx.pl