Kańtoch Anna - 13 anioł, Burdello
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
//-->Anna KańtochIlustracjePrzemysław WolnyLublin 2007Jakubowi Ćwiekowi,który najmocniej wierzył, że warto pisać tę książkęDZIEŃ PIERWSZYProszę o wybaczenie, nie chciałem nikogo skrzywdzić...Fragment listu napisanego przez Merica Tyrenaprzed jego drugą próbą samobójcząW jakim stroju powinno się stawać przed obliczem Pana ?- Nagi - odpowiedział sam sobie Meric Tyren - Przed obliczem Pana powinienem stanąćnagi.- Nie jest pan umówiony z Bogiem - zaprotestowała Tarai, jego kompetentna zielonoskórasekretarka, przetrząsając szafę w poszukiwaniu najbardziej stosownejasani.- Jest pan umówiony zaniołami.Oczywiście. Miał to nawet zapisane w swoim terminarzu. Piątek, trzynasta trzydzieści -spotkanie z aniołami.Meric wyjrzał przez okno. Na ścianie przeciwległej kamienicy wisiał wielki plakatreklamujący najnowszy film Indil. Jasnowłosa piękność obejmowała przystojnego bruneta, w tleunosił się wielki szary smok. Indil miała włosy ułożone w kunsztowne fale i uczesane tak, byodsłaniały spiczaste ucho, a subtelne rysy jej czarno-białej twarzy wyrażały tęsknotę.Królewski klejnot- głosił wypisany na plakacie tytuł i Meric bez trudu mógł zgadnąć, oczym to będzie. Uciśniona dziewica, bohater, magia i całe mnóstwo smoków. Jeszcze parę dni temuchciał pójść na ten film. Lubił Indil - nie była taką wredną suką jak większość elfich aktorek. Terazwiedział już, żeKrólewskiego klejnotunie zobaczy. Jutro o tej porze będzie siedział w areszcie.- Ta jest najlepsza - powiedziała z satysfakcją Tarai. - Teraz pomyślimy nad marynarką.Ściślej biorąc, nad marynarką myślała tylko ona. Meric posłusznie założył błękitnąjedwabnąasani,w kwestii dalszych części garderoby również zdając się całkowicie na Tarai. Taraibyła mieszańcem, półkrwi nimfą, która po matce odziedziczyła oliwkowozieloną skórę iszmaragdowe włosy, a po ludzkim ojcu dobry gust.Włożył marynarkę i przejrzał się w lustrze. Ukazało mu obraz młodego mężczyzny,średniego wzrostu i szczupłego - nie przesadnie, ale wystarczająco, by stworzyć wrażenie pewnegorodzaju słabości. W całej postaci najbardziej rzucały się w oczy płomiennorude włosy. Dziesięć latnocnego życia już zaczynało się odznaczać na jego twarzy. Rysy miał delikatne i łagodne, ale ceręzmęczoną, oczy podkrążone, a tuż obok lewej powieki pulsowała nerwowo wypukła błękitna żyłka.Wskazówki zegarka zbliżały się do wpół do drugiej. Meric wytarł w chusteczkę spoconedłonie, przełknął ślinę, z trudem przepychając ją przez ściśnięte gardło. Znów stanął przy oknie, alenie patrzył już na plakat. Patrzył na znajdujący się nieco dalej szary gmach Domu Bożego.Jak większość getteimskich świątyń, tak i ta została zbudowana w arleńskim stylumerilet:wysokie i smukłe wieże, zakończone ostrymi łukami witrażowe okna i zdobiące murypłaskorzeźby. Wejścia strzegły dwa skrzydlate posągi. Jeden z nich stał prosto, spoglądając przedsiebie. W rękach trzymał miecz wbity w ziemię pomiędzy stopami. Drugi zrywał się właśnie dolotu, jego skrzydła były na wpół rozpostarte, lekki wiatr już burzył marmurowe włosy, a podkasanawysoko szata ukazywała muskularne uda. Aniołowie. W Getteim było mnóstwo aniołów. Meric od
[ Pobierz całość w formacie PDF ]