Kathryn Ross - Ślub w Rzymie(95), romanse

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
//-->KATHRYN ROSSŚLUBW RZYMIEROZDZIAŁ PIERWSZY- Tatuś chce siężenić.- Słucham? - Gemma, która napełniała właśnie lemoniadą kubeczeksynka, ulała parę kropel na koc. - Liam, coś ty powiedział?- Rozlałaś lemoniadę. - Czterolatek pokazał paluszkiem, sięgającrównocześnie do koszyka piknikowego po batonik czekoladowy.- Tak, widzę. - Innym razem zwróciłaby synkowi uwagę,żenie sięga siępo czekoladkę, nie skończywszy kanapek, lecz teraz nagła wiadomośćwytrąciła ją z równowagi. - Coś ty powiedział o tacie? - zapytała znowu,starając się mocno, aby jej głos nie zadrżał.- On chce się ożenić - powtórzył malec, nadgryzając batonik. Wodziłprzy tym za matką spojrzeniem, które zbijało ją z tropu. - Czy to znaczy,żebędę miał dwie mamusie, jak Annie?- Hm... Niewykluczone...Gemma czuła się oszołomiona i właściwie nie wiedziała, co powinnaodpowiedzieć.To dziwne, jak kilka słów może wywrócić całyświatdo góry nogami.Choć w istocie nie była pewna, dlaczego jest tak wstrząśnięta? MarcusRossini stale poznawał nowe kobiety. Był niebywale przystojny i bogaty.Skończył niedawno trzydzieści osiem lat... No tak, i pewnie właśnie wobliczu nadciągającej czterdziestki postanowił się ustatkować. Wygląda towięc dość zwyczajnie i rozsądnie.Kim jest jego wybranka? Gemma założyłaby się,żechodzi tu o SophięAlbani, przyjaciółkę Marcusa jeszcze z czasów młodości. Różne panieprzychodziły i odchodziły, lecz Sophia czekała zawsze w tle, niczymniezrażona, nawet tym,że,Marcus w końcu został ojcem, ale nie jej syna...- Liam... - Pochyliła się nad małym, odgarniając mu włoski z czoła. -Skąd wiesz,żetatuś chce siężenić?Czy on sam ci o tym mówił?Chłopczyk pokręcił głową i sięgnął do koszyka po biszkopta.- Miałem spać, ale wstałem, bo zabolał mnie brzuszek, i usłyszałem, jaktata rozmawia przez telefon...- To było wczoraj wieczorem?- Uhm.Ciekawość pożerała Gemmę.- A z kim dokładnie rozmawiał? Może wiesz? Mały wzruszył ramionami.2Znów zaczął buszować po koszyku. Zaszeleściła torebka z chrupkami. Ówszelest otrzeźwił Gemmę.- Synku, nie teraz! Najpierw skończ swoją kanapkę. Liam zmarszczyłnosek.- Ale ja nie lubię kanapek z zielenizną.- Patrzcie go, „zielenizna"! Toż to ogórek, a ty lubisz ogórki:Liam pokręci! głową.- Wcale nie. Nienawidzę.- Ale mógłbyś zjeść za zdrowie mamusi.- Tata by mi nie kazał jeść takich rzeczy.Gemma poczuła nagły przypływ złości. Wiecznie to samo! Marcusrozpuszcza małego, a ten uprawia kult ojca. Po każdym weekendzie trzebasyna wychowywać od nowa. Wskazana jest przy tym ostrożność; otwartakrytyka metod tatusia mogłaby przynieść odwrotne skutki. I tym bardziejniepotrzebne,żeMarcus Rossini naprawdę kocha syna i po swojemu starasię być dla niego „idealny".- Liam, nie spieraj się ze mną. I bierz się do kanapki, bo jak nie, to przynastępnej okazji powiem tatusiowi,żebyłeś niegrzeczny.Obserwowała, jak chłopiec, ociągając się, sięga po sandwicza. Tenargument zawsze działa, pomyślała Gemma, osuszając zroszony lemoniadąkoc chusteczką papierową. Po prawdzie, okazji do rozmów z Marcusembyło niewiele. Unikała jakichkolwiek z nim spotkań,żebynie ranić serca.Kiedy w weekendy przyjeżdżał samochodem po syna, ubierała małego ikazała mu biec do tatusia, sama nie wychodząc. Kiedy Liam wracał, drzwiotwierała babcia. Gemma nadal mieszkała z matką.- Mogę pójść teraz na huśtawkę? - Liam wycierał sobie buzię chusteczką.- Proszę bardzo, jeśli chcesz.Patrzyła, jak malec pędzi na placyk zabaw. Krótkie nóżki w niebieskichdżinsach tylko migały. W pewnej chwili zatrzymał się i odwrócił. Zacząłbiec z powrotem. Rzucił się Gemmie na szyję.- Mamusiu, kocham cię - powiedział.- Ja też cię kocham. - Oddała uścisk.- Popatrzysz, jak wysoko się huśtam?- Pewnie,żetak.No iśledziławyczyny syna, pełna miłości i dumy.Mimożetrwało słoneczne, sobotnie popołudnie, w parku nie było widaćRS3tłumów. Z daleka dobiegał przytłumiony hałas Londynu. Gemmazastanawiała się, co też Marcus robi dzisiaj? Zazwyczaj zabierał synka jużrano, aby spędzić z nim cały weekend, jednak tym razem nastąpiła jakaśzmiana w planach. Przyjechał po małego wczoraj, a odwiózł dziś wcześnie,mówiąc,żema coś ważnego do załatwienia iżezjawi się znów po południu,około piątej.Pewnie miał się widzieć z Sophią... Może pojechali po pierścionekzaręczynowy dla niej?Gemma schowała pudełko po kanapkach do koszyka. Mniejsza z tym.Nie jej interes. Zaczęła znowu obserwować placyk zabaw.Senna godzina... Nad klombem kwiatowym bzyczały pszczoły. A gdybysię tak położyć na chwilę i zdrzemnąć? Nagle zobaczyła w myślach, jak leżąz Marcusem nad rzeką, dawno temu. Bolesny obraz... Marcus mówi: „Takajesteśśliczna".I wsuwa jej rękę za dekolt. „Okropnie chciałbym się z tobąkochać".No i kochali się - ze skutkiem, który w tej chwili figluje na huśtawce...Poczuła,żemimo wszystko miałaby ochotę na powtórzenie tamtegospotkania. Teraz, zaraz! Wstała i zrobiła kilka kroków,żebyodegnaćpamięć tamtej pieszczoty. Minęło tyle lat, a ona wciąż to wszystko takdokładnie pamiętała.Znów usiadła. Pomachała ręką do Liama. Chłopiec nie zauważył tegogestu, bo właśnie wspinał się po drabince na blaszaną zjeżdżalnię. Sięgnęłado koszyka po książkę. Ułożyła się na boku z zamiarem czytania.- Cześć, Gemmo - ktoś odezwał się za nią. Poderwała się. To był on!Przyciągnęła go myślami czy co?- Co ty tu robisz? - zapytała.- Przyszedłem cię zobaczyć. - Usiadł obok niej na kocu, odprężony ipewny siebie, jak zwykle. - Liam powiedział mi,żerobicie sobie dziś piknikw parku.- Aha, powiedział... - Gemma próbowała zachować spokój w obecnościtego wciąż pięknego pół-Włocha, o kruczoczarnych włosach, oliwkowejcerze i uwodzicielskim spojrzeniu ciemnych oczu.-Ładniedziś wyglądasz - odezwał się Marcus.- I ty też nieźle.- Dzięki - uśmiechnął się do niej. - Dawnośmy się nie spotykali, co?Wzruszyła ramionami.RS4- No a teraz... Właściwie jaką masz sprawę? - Jej słowa zabrzmiałyostrzej, niż może powinny, na co jednak nie zwrócił uwagi.- Jest coś, o czym muszę z tobą porozmawiać. - Przesunął po niejwzrokiem, zaczynając od długich blond włosów, a kończąc na zgrabnychkostkach u nóg.Gemma poczuła gorąco w dole brzucha. Zarazem w jej myślach zapaliłosięświatełkoostrzegawcze. Oczywiście: on zechce ją teraz powiadomić oplanowanym małżeństwie. Trudno, trzeba to będzie jakoś znieść. Mająwspólne dziecko; rzecz nie jest dla przyszłości Liama obojętna.Nabrała powietrza, gotując się do właściwej reakcji na słowa, które zarazpadną. Powinna Marcusowiżyczyćna nowej drodzeżyciawszystkiegonajlepszego. Tak będzie słusznie i kulturalnie.Kiedy spotkały się ich spojrzenia, przypomniała sobie nagle tamtą noc,kiedy mu powiedziała,żejest w ciąży, i co poczuła, gdy jej się oświadczył.Nie przyjęła oświadczyn, ponieważ wiedziała,żenie jest kochana.Małżeństwo bez miłości nie wchodziło dla niej w rachubę.A teraz on siężenizapewne z miłości... Gemma odwróciła głowę.Poszukała wzrokiem synka, który znowu siedział na huśtawce, próbując jąrozkołysać od początku.- Słuchaj - odezwał się Marcus. - Opuszczam Londyn. Wracam do Włochi chciałbym zabrać ze sobą Liama.Spojrzała zdezorientowana, nie chwytając w pierwszej chwili sensu tejwiadomości. Spodziewała się przecież czegoś całkiem innego.- Wiem,żemożesz być zaskoczona - ciągnął Marcus - i gotowa dosprzeciwu. Ale rozważ to spokojnie. Dla małego tak będzie najlepiej. Czekatam na niego rozległa rodzina, no i majątek do odziedziczenia. Dziadekubóstwia swego wnuka.Gemma zacisnęła usta. W jednej chwili wszystko w niej się zagotowało.- Oczywiście dziecko nigdzie nie wyjedzie - wycedziła, z trudem sięhamując. - Jego miejsce jest tutaj, przy mnie.Marcus spojrzał ku placykowi zabaw.- Wiem,żego kochasz, i nie zamierzam ci go wydzierać. Ale ja też mamjakieś prawa... Mam nadzieję,żeuda nam się zawrzeć rozsądny kompromis.Gemma zaczęła zbierać do koszyka kubeczki piknikowe i pozostałedrobiazgi.- Kompromis! - wydęła szyderczo usta. - Co znów za kompromis!RS [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • motyleq.opx.pl