Kolęda - Dickens, ebook

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Aby rozpocząć lekturę,
kliknij na taki przycisk ,
który da ci pełny dostęp do spisu treści książki.
Jeśli chcesz połączyć się z Portem Wydawniczym
LITERATURA.NET.PL
kliknij na logo poniżej.
Karol Dickens
Kolęda
Świerszcz za kominem
Wydawnictwo „Tower Press”
Gdańsk 2001
2
Tower Press 2000
Copyright by Tower Press, Gdańsk 2000
3
Kolęda prozą
czyli
opowieść wigilijna o duchu
4
Strofka pierwsza
Duch Marleya
A więc zacznijmy od tego, że Marley już nie żył. Okoliczność ta nie nasuwała żadnych
wątpliwości. Akt zgonu podpisali: pastor, urzędnik parafii, przedsiębiorca pogrzebowy i
główny żałobnik, czyli Scrooge. Podpis zaś Scrooge’a na giełdzie londyńskiej cieszył się
zawsze zaufaniem, cokolwiek ów zechciał podpisać.
Stary Marley był martwy jak ćwiek w drzwiach.
Otóż ani myślę twierdzić, jakobym ja osobiście wiedział, dlaczego ćwiek w drzwiach jest
czymś szczególnie martwym. Skłonny byłbym raczej uważać ćwiek w trumnie za najbardziej
martwy artykuł w handlu żelastwem. Ale w porównaniu tym zawarta jest mądrość naszych
przodków i nie wolno mi na taką świętość podnosić niegodnej ręki, gdyż wtedy kraj nasz
zejść by mógł na psy. Pozwólcie więc, że powtórzę z naciskiem: Marley był martwy jak
ćwiek w drzwiach.
Czy Scrooge wiedział, że Marley nie żyje? Naturalnie. Jakże by mógł nie wiedzieć?
Scrooge i Marley prowadzili wspólnie interesy od nie wiem jak dawna. Scrooge był jedynym
wykonawcą jego testamentu, jedynym zarządcą majątku, jedynym spadkobiercą i beneficjan-
tem, jedynym przyjacielem i jedynym człowiekiem, który szedł za jego trumną. Ale widocz-
nie nawet Scrooge nie wziął sobie tak bardzo do serca tego smutnego przypadku, gdyż w dniu
pogrzebu raz jeszcze dowiódł, jak znakomitym jest kupcem, i uczcił żałobną uroczystość nad-
zwyczaj korzystną transakcją.
Wzmianka o pogrzebie Marleya przypomniała mi to, od czego zacząłem. Otóż jest rzeczą
najpewniejszą w świecie, że Marley już nie żył. Należy to dobrze zapamiętać, bo inaczej zda-
rzenia, które zamierzam opowiedzieć, wcale nie będą niezwykłe. Gdybyśmy nie mieli abso-
lutnej pewności, że ojciec Hamleta umarł, zanim zaczęło się przedstawienie, jego nocna prze-
chadzka w podmuchach wschodniej wichury po wałach własnego zamku nie wydałaby nam
się bardziej osobliwa niźli spacer tego czy owego dżentelmena w średnim wieku, który nocą
pojawiłby się niespodzianie w jakimś wietrznym miejscu – powiedzmy na cmentarzu przy
katedrze św. Pawła – po to tylko, aby przestraszyć swego niezrównoważonego syna.
Scrooge nie kazał zamalować nazwiska starego Marleya na szyldzie, więc długie jeszcze lata
po śmierci wspólnika widniał napis nad składem: „Scrooge i Marley”. Firma znana była po-
wszechnie jako dom handlowy Scrooge’a i Marleya. Niekiedy nowi klienci zwali Scrooge’a
Scrooge’em, niekiedy zaś Marleyem, ale on godził się na oba nazwiska. Było mu wszystko jedno.
Och, twardą miał rękę ten Scrooge i umiał wyciskać pot z ludzi. Chciwy, chytry, łapczywy
stary grzesznik dusił i ze skóry obdzierał swoje ofiary. Twardy był i ostry jak krzemień, z
którego żadna stal nie zdołałaby wykrzesać ani jednej iskierki szlachetnego ognia. Skryty,
zamknięty w sobie i żyjący samotnie jak kołek. Oziębłość natury zmroziła jego stare rysy,
wyostrzyła długi nos, pokryła bruzdami policzki, obwiodła oczy czerwoną obwódką, zabar-
wiła sinością wąskie wargi, dźwięczała ostrą nutą w zgrzytliwym głosie, usztywniła chód.
Biały szron osiadł mu na głowie, na brwiach i na brodzie. Nie rozstawał się nigdy z tym
swoim własnym, osobistym zimnem; mroził powietrze w kantorze podczas letnich upałów i
pilnował, aby ów mróz nie zelżał nawet w dniu Bożego Narodzenia.
5
[ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • motyleq.opx.pl