King Stephen - Lśnienie, E-booki, Stephen King

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
S K TEPHEN INGLonieniePrze3oy zy3a: Zofia Zinserling* * *Jest to jeden z najlepszych wspó3czesnych horrorów. Nastrój grozy i napi2 eciapot2 eguje si2 e z kay zd 2 a minut 2 a. Pi2 ecioletni Danny znalaz3 si2 e z rodzicami w opusto-sza3ym na zim2 e hotelu. Wray zliwe, obdarzone zdolno´ sciami wizjonerskimi dzieckoodbiera uidy czaj 2 ace si2 e w murach starej budowli; by3y one ´ swiadkami krwa-wych porachunków ´ swiata przest2 epczego i milionerów.* * *W komnacie tej. . . sta3 olbrzymi hebanowy zegar. G3ucho, pos 2 epnie, jedno-stajnie tykota3o wahad3o jego w jedn 2 a i drug 2 a stron2 e; kiedy wszak y ze. . . mia3auderzy ´ c godzina, wówczas z br 2 azowych p3uc zegara rozlega3 si2 e d´ zwi2 ek g32 eboki,czysty, dono´ sny i nadzwyczaj melodyjny, lecz tak dziwnie g 2 edziebny i uroczy-sty, iy z ze schy3kiem kay zdej godziny grajkowie orkiestry mimowolnie przestawa-li na chwil2 e rz2 epoli´ c i zas3uchiwali si2 e w d´ zwi2 eki, bezwiednie zatrzymywali si2 ew swych pl 2 asach tancerze i przelotny niepokój rozradowane ogarnia3 towarzy-stwo. Jak d3ugo rozbrzmiewa3o granie zegara, najlekkomy´ slniejsi bledli, starsi za´ si stateczniejsi podnosili r 2 ek2 e do czo3a, jak gdyby w b32 ednej jakiej´ s zadumie czyrozmarzeniu; lecz skoro tylko ostatnie zamiera3y pog3osy, p3ochy ´ smiech narazprzelatywa3 w t3umie: grajkowie spogl 2 adali na siebie, u´ smiechaj 2 ac si2 e ze swegoniedorzecznego zmieszania, i szeptem przyrzekali sobie, iy z nast2 epny odzew niewywo3a ju y z w nich takiego wray zenia; atoli po up3ywie sze´ s´ cdziesi2 eciu minut. . .granie zegara odzywa3o si2 e ponownie i ponownie nast2 epowa3o takie samo zadrga-nie i zaniepokojenie, i taka sama nastawa3a zaduma.Pomimo to bawiono si2 e wytwornie i ochoczo. . .E. A. Poe , „Maska Czerwonego Moru”(prze3. Stanis3aw Wyrzykowski)Gdy rozum ´ spi, budz 2 a si2 e upiory.GoyaJak za´ swieci, b 2 edzie ´ swieci´ c.Porzekad3o ludoweCZ 2 E ´ S ´ C ISprawy wst2 epneRozdzia3 pierwszyRozmowa z pracodawc 2 aJack Torrance pomy´ sla3: nadgorliwy kutasina.Ullman mierzy3 pi2 e´ c stóp i pi2 e´ c cali, a porusza3 si2 e z pe3nym zaaferowaniapo´ spiechem, który zdaje si2 e wy3 2 aczn 2 a cech 2 a wszystkich niskich i korpulentnychm2 ey zczyzn. Przedzia3ek mia3 pro´ sciutki, ciemne ubranie dyskretne, lecz budz 2 acezaufanie. Jestem kim´ s, do kogo mo y zna si2 e zwraca´ c w k3opotliwych sprawach —mówi3o to ubranie do klienta. Do pracownika przemawia3o zwi2 e´ zlej: to naley zyzrobi´ c dobrze, pami2 etaj. Stuart Ullman nosi3 w butonierce czerwony go ´ zdzik, za-pewne w tym celu, aby y zaden przechodzie´ n nie wzi 2 a3 go za miejscowego przed-si2 ebiorc2 e pogrzebowego.Kiedy Jack s3ucha3 Ullmana, przyznawa3 w duchu, y ze prawdopodobnie niemóg3by lubi´ c nikogo po tamtej stronie biurka — w danych okoliczno ´ sciach.Ullman zada3 mu pytanie, którego nie zrozumia3. To ´ zle; osoby typu Ullmanarejestruj 2 a takie potkni2 ecia w umy ´ sle i rozpatruj 2 a je pó ´ zniej.— S3ucham?— Pyta3em, czy pa´ nska y zona w pe3ni pojmuje, jakie pan bierze na siebie obo-wi 2 azki. Oczywi´ scie jest jeszcze pa´ nski syn. — Spojrza3 na ley z 2 ace przed nim po-danie. — Daniel. y Zony ta my´ sl ani troch2 e nie przeray za?— Wendy to niezwyk3a kobieta.— A wasz syn tey z jest niezwyk3y?Jack u´ smiechn 2 a3 si2 e szczerze, promiennie, jakby by3 agentem reklamy.— Tak nam si2 e przynajmniej wydaje. Jak na pi2 eciolatka, wykazuje spor 2 a sa-modzielno ´ s ´ c.Ullman nie odwzajemni3 u ´ smiechu. Wsun 2 a3 podanie Jacka z powrotem doteczki. Teczka pow 2 edrowa3a do szuflady. Na biurku nie pozosta3o juy z teraz nicprócz bibularza, telefonu, lampki do czytania i koszyka na wp3ywaj 2 ac 2 a i odcho-dz 2 ac 2 a korespondencj2 e. Obie przegródki koszyka równiey z by3y puste.Ullman wsta3 i podszed3 do segregatora w rogu.— Pozwoli pan tutaj, panie Torrance. Popatrzymy na plany pi2 eter.5Przyniós3 pi2 e´ c du y zych arkuszy i po3o y zy3 je na l´ sni 2 acym orzechowym blaciebiurka. Jack stan 2 a3 po tej samej stronie co Ullman i bardzo wyra´ znie poczu3 zapachjego wody kolo ´ nskiej. Wszyscy moi ludzie u y zywaj 2 a juchtu angielskiego albo nieu y zywaj 2 a niczego, przysz3o mu do g3owy ca3kiem bez powodu i musia3 si2 e ugry´ z´ cw j2 ezyk, y zeby nie rykn 2 a´ c ´ smiechem. Z kuchni za ´ scian 2 a dobiega3y ciche odg3osy;po lunchu pracowano tam na zwolnionych obrotach.— Pi2 etro najwyy zsze — zacz 2 a3 Ullman ra´ znym tonem. — Strych. Teraz nie matam absolutnie nic prócz rupieci. Po zako ´ nczeniu drugiej wojny ´ swiatowej Pano-rama kilkakrotnie przechodzi3a z r 2 ak do r 2 ak i chyba kay zdy kolejny dyrektor wy-rzuca3 wszystkie niepotrzebne graty na strych. Prosz2 e o zastawienie tam pu3apeki wy3o y zenie trutki na szczury. Niektóre pokojówki z trzeciego pi2 etra twierdz 2 a, y zes3ysza3y jakie´ s szelesty. Nie daj2 e temu wiary nawet na chwil2 e, powinni´ smy jednakmie´ c stuprocentow 2 a pewno´ s´ c, y ze w Panoramie nie ma ani jednego szczura.Jack trzyma3 j2 ezyk za z2 ebami, cho´ c podejrzewa3, y ze nie ma na ´ swiecie hotelubez cho´ cby paru szczurów.— Naturalnie pod y zadnym pozorem nie pozwoli pan synowi wchodzi´ c nastrych.— Nie — odpar3 Jack i znów przywo3a3 na twarz promienny u´ smiech agentareklamy. Upokarzaj 2 aca sytuacja. Czy ten nadgorliwy kutasina rzeczywi´ scie uwa-za, y y ze on, Jack, pozwoli3by synowi myszkowa´ c po strychu, pe3nym pu3apek naszczury, starych rupieci i Bóg wie czego jeszcze?Ullman szybko wsun 2 a3 plan strychu pod pozosta3e arkusze.— Panorama ma sto dziesi2 e´ c pomieszcze ´ n dla go´ sci — obja´ snia3 metodycznie.— Trzydzie´ sci, same apartamenty, mie´ sci si2 e tutaj, na trzecim pi2 etrze: dziesi2 e´ c,w3 2 acznie z apartamentem prezydenckim, w skrzydle zachodnim, dziesi2 e´ c w cz2 e-´ sci ´ srodkowej i jeszcze dziesi2 e´ c w skrzydle wschodnim. Z kay zdego roztacza si2 ewspania3y widok.Czy móg3by ´ s przynajmniej zrezygnowa´ c z tego reklamiarstwa?Ale milcza3. Zaley za3o mu na tej pracy.Ullman schowa3 plan trzeciego pi2 etra pod spód i zaj2 eli si2 e pi2 etrem drugim.— Czterdzie´ sci pokoi — poinformowa3 Ullman. — Trzydzie´ sci dwójek i dzie-si2 e´ c jedynek. A na pierwszym pi2 etrze po dwadzie´ scia kay zdego rodzaju. Plus trzybieli´ zniarki na kay zdym pi2 etrze, magazyn na samym ko ´ ncu wschodniego skrzyd3ahotelu na drugim pi2 etrze i jeszcze jeden na ko ´ ncu zachodniego skrzyd3a na pi2 etrzepierwszym. Jakie´ s pytania?Jack pokr2 eci3 g3ow 2 a. Ullman sprz 2 atn 2 a3 plany drugiego i pierwszego pi2 etra.— A teraz parter. Po´ srodku jest recepcja. Za ni 2 a biura. Hol, licz 2 ac od recep-cji, ma w obie strony po osiemdziesi 2 at stóp d3ugo´ sci. Tu, w skrzydle zachodnim,mie´ sci si2 e sala jadalna i salon Kolorado. Sale bankietowa i balowa s 2 a w skrzydlewschodnim. Pytania?6— Tylko w zwi 2 azku z podziemiem — odpar3 Jack. — Dla dozorcy zaanga-zowanego na zim2 y e ten poziom jest najway zniejszy. Rzec mo y zna, tam rozgrywa si2 eakcja.— To wszystko pokay ze panu Watson. Plan wisi na ´ scianie w kot3owni. — Ull-man zmarszczy3 si2 e gro ´ znie, moy ze po to, aby da´ c do zrozumienia, y ze jako dyrektornie zaprz 2 ata sobie g3owy tak przyziemnymi aspektami funkcjonowania hotelu, jakogrzewanie i kanalizacja. — Chyba nie´ zle by3oby i tam zastawi´ c kilka pu3apek.Chwileczk 2 e. . .Nabazgra3 co´ s w bloczku wyj2 etym z wewn 2 etrznej kieszeni marynarki (kay z-da kartka mia3a gruby czarny nadruk „Z biura Stuarta Ullmana”), oddar3 arkusiki wrzuci3 do przegródki koszyka przeznaczonej na odchodz 2 ac 2 a korespondencj2 e.Kartka spocz2 e3a tam osamotniona. Bloczek ponownie znikn 2 a3 w kieszeni mary-narki, jakby na zako ´ nczenie sztuki magicznej. Patrz, ma3y Jackie, raz jest, raz gonie ma. Ten facet to kawa3 way zniaka.Zaj2 eli swoje poprzednie miejsca, Ullman z jednej strony biurka, Jack z dru-giej, pytaj 2 acy i pytany, petent i niech 2 etny urz2 ednik. Ullman z3o y zy3 wypiel2 egno-wane r 2 aczki na bibularzu i patrzy3 prosto na Jacka — ma3y 3ysiej 2 acy m2 ey zczyznaw bankierskim garniturze i szarym stonowanym krawacie. Przeciwwag 2 a kwiatkaw butonierce by3a wpi2 eta w drug 2 a klap 2 e szpilka z wykonanym z3otymi literkamiprostym napisem „Personel”.— B 2 ed 2 e z panem ca3kiem szczery, panie Torrance. Albert Shockley to wp3y-wowy cz3owiek i ma du y ze udzia3y w Panoramie, która po raz pierwszy w swejhistorii przynios3a w tym sezonie zysk. Pan Shockley zasiada równiey z w radzienadzorczej, cho´ c nie jest hotelarzem, do czego pierwszy by si2 e przyzna3. Ale swo-je y zyczenia w sprawie dozorcy wyrazi3 ca3kiem jasno. Chce, y zeby pan nim zosta3.I ja pana zaangay zuj2 e. Gdyby mi wszak y ze dano woln 2 a r 2 ek2 e, nigdy bym tego niezrobi3.Jack zacisn 2 a3 spocone pi2 e´ sci na kolanach i pociera3 jedn 2 a o drug 2 a. Nadgorliwykutasina, nadgorliwy kutasina, nadgorliwy. . .— Chyba nie przypad3em panu do serca, panie Torrance. Ja si2 e tym jednak nieprzejmuj2 e. Pa´ nskie uczucia do mnie na pewno nie maj 2 a wp3ywu na to, y ze w moimprzekonaniu nie nadaje si2 e pan do tej pracy. W sezonie trwaj 2 acym od pi2 etnastegomaja do trzydziestego wrze´ snia Panorama zatrudnia stu dziesi2 eciu pracownikówna pe3nym etacie, mo y zna wi2 ec powiedzie´ c, y ze na kay zdy pokój hotelowy przypadajeden z nich. Jak s 2 adz2 e, niewielu mni... [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • motyleq.opx.pl